GKS Tychy – Podsumowanie sezonu 2024/2025.

 


Sezon 2024/25 na pierwszoligowych boiskach dobiegł końca. To sezon, który dla drużyny GKS-u Tychy był jak przejażdżka rollercoasterem. W pierwszych siedemnastu spotkaniach wygraliśmy zaledwie raz. Niedosyt mógł być spory. Artur Skowronek wraz ze swoim sztabem wyciągnęli zespół z kryzysu – wspólnie zanotowaliśmy imponujący marsz w górę tabeli. Drugi kwartał trwającego roku był już wyraźnym sygnałem, że „Trójkolorowi” zmierzają w odpowiednim kierunku. Ostatecznie rozgrywki zakończyliśmy na siódmym miejscu i wygraliśmy całą rundę wiosenną.

– Miniony sezon to huśtawka emocjonalna. Najpierw musieliśmy walczyć o utrzymanie, a później – dzięki bardzo dobrej pracy całego zespołu – złapaliśmy serię zwycięstw i włączyliśmy się do walki o baraże. Ostatecznie nie udało nam się do tej czołowej szóstki dostać, ale bardzo pozytywny jest fakt, że potrafiliśmy wyjść z dołka i wskoczyć na odpowiednie tory – mówi analityk GKS-u Dominik Dyduła.

– Runda jesienna nie była w naszym wykonaniu dobra. Wiosenna pokazała natomiast, że ta drużyna się zmieniła. Że jej styl gry się zmienił. Pokazaliśmy duży charakter i to, że nawet atakując z drugiej połowy tabeli, można jeszcze o coś fajnego powalczyć. Byliśmy bardzo blisko tych baraży. Optymistyczne są serie zwycięstw, które mieliśmy, i momenty, kiedy robiło się o nas naprawdę głośno – dodaje defensor Jakub Tecław.

Obiecująca weryfikacja

W ostatnich tygodniach mieliśmy okazję sprawdzić się na tle najmocniejszych drużyn w lidze. Istny maraton rozpoczął się dla tyszan już pod koniec marca – przy okazji domowego spotkania z Wisłą Płock. Mimo sporej różnicy punktowej, jaka dzieliła oba zespoły w tabeli, to podopieczni Artura Skowronka zgarnęli komplet punktów.

Zwycięstwo nad płocczanami dało naszym piłkarzom spory zastrzyk motywacyjny na kolejne mecze, bowiem wyjazdy do Chorzowa i Stalowej Woli również kończyły się dla nas powodzeniem. Dwukrotnie kluczowe okazały się trafienia Bartosza Śpiączki. W połowie kwietnia powróciliśmy na Edukacji, gdzie rzutem na taśmę – po bramce Jakuba Budnickiego w doliczonym czasie gry – rozprawiliśmy się ze Stalą Rzeszów. Tydzień później natomiast zrewanżowaliśmy się Łódzkiemu Klubowi Sportowemu za jesienną porażkę przed własną publicznością.

Kolejne dwa mecze – z Polonią Warszawa i Zniczem Pruszków – to już dwa remisy. Piłkarze GKS-u mogli odczuwać pewien niedosyt, bo w obu tych spotkaniach przeważali. Szanse na baraże dla naszej drużyny przekreśliła niestety domowa porażka z Wisłą Kraków. Mecz był bardzo wyrównany, ale kluczowe w kwestii jego rozstrzygnięcia okazały się stałe fragmenty gry, po których rywale strzelili dwie bramki. Patrząc jednak na całokształt występów „Trójkolorowych” przeciwko ekipom ze ścisłej czołówki, zdecydowanie można być zbudowanym.

– Spotkania z tymi najlepszymi drużynami były dla nas bardzo wartościowe. Nie było żadnego strachu, wręcz przeciwnie, widziałem u zawodników dużą odwagę i pewność siebie – zapewnia Dominik Dyduła.

– Chyba wszystkim udowodniliśmy, że ta drużyna jest mocna i naprawdę może coś dobrego osiągnąć – tłumaczy z kolei Jakub Tecław.

Sezon pod znakiem postępu… i nauki

Minionych dziesięć miesięcy to dobry punkt wyjścia do dalszego rozwoju. Zarówno sztab, jak i piłkarze wskazują, że wiele się w tym okresie nauczyli. – Ta kampania rzeczywiście dużo mnie nauczyła. Z każdego dnia w klubie i każdego rozegranego meczu można coś wyciągnąć, złapać trochę cennego doświadczenia. I chyba każdy w tym zespole powiedziałby podobnie – twierdzi analityk GKS-u Tychy. – Zawodnicy bardzo się rozwinęli, naprawdę zrobili duży postęp – dodaje.

 Zbudowaliśmy mocny fundament na kolejne sezony, zwłaszcza pod kątem charakterystyki naszej gry. Jeśli nadal będziemy na tym bazować, sukcesy są jak najbardziej realne – przekonuje Tecław.


Źródło : https://kp-gkstychy.pl/