Zwycięstwo tyskich rezerw w 4 lidze.

 


W pierwszym, noworocznym spotkaniu czwartej ligi, tyszanie nie dali szans zespołowi z Bielska-Białej i po trzech kolejnych meczach bez zwycięstwa z tym rywalem, udanie przerwali złą serię odprawiając „Górali” z bagażem czterech goli.

Choć na otwarcie wyniku przyszło nam poczekać do 19. minuty, to wcześniej tyszanie aż trzykrotnie zagrozili bramce strzeżonej przez Barańczyka. Sobie jednak tylko znanym sposobem golkiper gości zdołał wybronić kolejno uderzenia Dzięgielewskiego, Plocha i Pipi.

Dopiero wspomniana wyżej 19. minuta przyniosła pierwsze trafienie w meczu. Sposób na rewelacyjnie spisującego się jak dotąd bramkarza, znalazł Żelazowski, wykorzystując idealne dogranie Pipi.

Chwilę później mieliśmy już 2:0, a wynik podwyższył Ploch, finalizując dogranie Dzięgielewskiego.

W 30. minucie mogło być już 3:0, ale tym razem ponownie dał o sobie znać Barańczyk i Biegański obszedł się tylko smakiem.

Goście swoją pierwszą okazję w tym meczu wypracowali w 36. minucie, kiedy to kąśliwym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się Polkowski. Na szczęście dla miejscowych, Dana, choć z kłopotami, to jednak poradził sobie z tym strzałem.

Tuż przed przerwą przed szansą na podwyższenie prowadzenia ponownie stanęli tyszanie, ale mierzony strzał Biegańskiego z narożnika pola karnego ostemplował tylko spojenie słupka z poprzeczką.

Przespaliśmy pierwszą połowę, mieliśmy w niej problem z żywszą grą i rywale skrzętnie to wykorzystali – powiedział trener gości Adrian Olecki.

Po zmianie stron do głosu doszli przyjezdni, a swoją chwilową dominację na boisku przypieczętowali przy okazji stałego fragmentu gry i trafieniem Góralczyka z 52. minuty.

Jestem bardzo zadowolony z wyniku i z pierwszej połowy szczególnie. Przeciwnik w tej części gry nie miał żadnych argumentów na to żeby nas zaskoczyć. Niestety po zmianie stron nieco osiedliśmy na laurach i daliśmy się zaskoczyć Podbeskidziu. Dopiero po straconej bramce wszystko wróciło na poprzednie tory – powiedział trener GKS Tychy.

Następną okazję goście stworzyli po kolejnym kwadransie gry. Tym razem jednak Dana w ostatniej chwili uprzedził Kukułę i obeszło się na strachu.

Po zmianie stron udało się tchnąć w zespół nowego ducha i po korekcie w ustawieniu przejęliśmy inicjatywę na boisku. Gdyby nie nasza skuteczność, a w zasadzie jej brak, to przy stanie 2:1 ten mecz mógłby się potoczyć zupełnie inaczej – podsumował trener Podbeskidzia.

Jak to zwykło się mówić w futbolu o niewykorzystanych sytuacjach, te często lubią się mścić. Nie inaczej było i w tym meczu. W 78. minucie Kunka sprokurował rzut karny na Tulei, a „jedenastkę” na gola, pewnym strzałem po ziemi tuż przy słupku, zamienił Dzięgielewski.

Ten sam zawodnik chwilę później w sytuacji sam na sam z bramkarzem Podbeskidzia musiał uznać wyższość rywala, ale już w ostatniej minucie spotkania nie dał mu szans i pewnym uderzeniem ustalił wynik meczu na 4:1.

W szatni powiedziałem chłopakom, że nic by się nie stało gdybyśmy wygrali znacznie wyżej, bo okazji ku temu były i trzeba je było skrzętnie wykorzystywać. Takich meczów jak dzisiaj z pewnością w przyszłości nie będzie za wiele i tak silna ławka to raczej rzadkość, ale jesteśmy na to przygotowani i mamy kim grać – zakończył trener Jarosław Zadylak.

GKS II Tychy – TS Podbeskidzie II Bielsko-Biała 4:1 (2:0)
1:0
 Żelazowski (19.)
2:0 Ploch (25.)
2:1 Górkiewicz (52.)
3:1 Dzięgielewski (78. karny)
4:1 Dzięgielewski (90.)

GKS II Tychy: 21. Dana – 16. Połap (67, 23. Rabiej), 4. Zarębski, 3. Słanek, 17. Pipia (46, 27. Tuleja), 9. Ploch Ż, 10. Biegański (64, 11. Parkitny), 34. Kacprowski, 8. Orliński, 6. Dzięgielewski, 7. Żelazowski (89, 30. Wilk). Trener Jarosław Zadylak.


Źródło : https://gkstychy.info/pilka-nozna/