Podsumowanie 16. kolejki Fortuna 1 ligi.

 


Za nami hitowa kolejka Fortuna 1 Ligi. Wisła Kraków przełamała się i przerwała passę bez wygranej, a w Łodzi ŁKS pokonał Arkę Gdynia.

Bruk-Bet Termalica Nieciecza – Apklan Resovia Rzeszów (3:0) 

Szesnastą kolejkę rozpoczęliśmy pojedynkiem drużyn z dwóch biegunów, jeśli chodzi o formę w ostatnich pięciu spotkaniach – Apklan Resovia wygrała trzy i dodała jeden remis, natomiast niecieczanie zanotowali cztery punkty (4 spotkania kończyły się remisem). Już od pierwszych minut swoją dominacj, naprzekór wcześniejszym słowom, chcieli udowodnić… gospodarze – w pierwszej akcji zmuszony do interwencji był golkiper rzeszowian Pindroch, który jeszcze wtedy uchronił swój zespół przed stratą bramki. Cztery minuty później Bruk-Bet otworzył wynik spotkania po zagraniu głową Polyarusa, który wykorzystał wrzutkę z narożnika boiska. W pierwszej połowie dobrze dysponowany Tomas Poznar dwukrotnie trafiał do siatki – pierwszy gol nie został uznany, natomiast przy drugim nie było już żadnych wątpliwości. Gospodarze podwyższyli jeszcze prowadzenie za sprawą Macieja Ambrosiewicza i na przerwę schodzili z trzybramkową zaliczką. Apklan Resovia nie była w stanie przeciwstawić się przeciwnikowi i ostatecznie to niecieczanie inkasują komplet punktów.

Zagłębie Sosnowiec – Wisła Kraków 1:2 (1:1)

To miał być z pewnością jeden z hitów kolejki i dostarczył wielu emocji! Wisła Kraków potrzebowała przełamania i zwycięstwa, a była go bliska w ostatnim ligowym meczu, gdy grając w dziesiątkę prowadziła aż do… dziewięćdziesiątej minuty. Gospodarze piątkowego starcia efektywniej i efektowniej weszli w to spotkanie, bo już od 14. minuty prowadzili z Wisłą Kraków. Piękne, precyzyjne uderzenie przy słupku oddał Szymon Pawłowski. Krakowianie próbowali odpowiedzieć, wyprowadzając kąśliwe ataki, ale bramka sosnowiczan była niczym zaczarowana aż do 39. minuty, gdy do piłki dopadł Fernandez i ulokował piłkę w siatce. W drugiej odsłonie napędzony Fernandez dołożył kolejnego gola i tym samym miał już na koncie dublet! Bliski zdobycia wyrównującej bramki był główkujący Dawid Gojny, jednak świetnie zainterweniował Broda. Wisła zdołała utrzymać jednobramkowe prowadzenie i tym samym przełamuje passę meczów bez zwycięstwa.

Podbeskidzie Bielsko-Biała – Sandecja Nowy Sącz 2:0

W 36. minucie akcja duetu Simonsen-Bonifacio mogła przynieść trafienie otwierające wynik spotkania, jednak piłka z wielką siłą uderzyła tylko w obramowanie bramki. W odpowiedzi jeszcze przed przerwą do piłki dopadł Michal Peter-Bucko, lecz zagłówkowana piłka minęła światło bramki. Na przerwę zatem oba zespoły schodziły przy bezbramkowym remisie. Już w 48. bielszczanie ponownie wyprowadzili bardzo groźną akcję. Jeppe Simonsen nagrał piłkę Kamilowi Bilińskiemu, ale posłana przez najlepszego strzelca Fortuna 1 Ligi odbiła się od poprzeczki i ostatecznie została wybroniona przez golkipera Sandecji. W 55. minucie sędzia odgwizdał rzut karny dla Sandecji, jednak po analizie VAR zmienił swoją decyzję. Ta sytuacja podziałała korzystniej na… gospodarzy, bo już siedem minut później kapitalną bramkę „stadiony świata” zdobył Goku Roman, zdejmując pajęczynę. Hiszpan był w tym meczu autorem bramki i asysty, ponieważ wynik, właśnie po jego zagraniu, ustalił w 77. Jakub Bieroński. Siódmy mecz Podbeskidzia z rzędu bez przegranej stał się zatem faktem!

Ruch Chorzów – GKS Katowice 1:0 (0:0) 

Derby w Fortunce? Bardzo lubimy i zawsze na nie czekamy z niecierpliwością! Zgodnie z przewidywaniami od pierwszych minut nie brakowało w tym starciu emocji. W 6.minucie bardzo groźne trafienie Szczepana z okolic szóstego metra instynktownie wybronił Kudła, chroniąc katowiczan przed utratą bramki. W 11. minucie katowiczanie zagrali w pole karne rywala, jednak zarówno Urynowicz jak i Jędrych nie znaleźli patentu na golkipera chorzowian. Choć działo się sporo, do przerwy nie zobaczyliśmy bramek. Na początku drugiej odsłony oba zespoły szukały klarownych sytuacji strzeleckich, ale obie bramki były jak zaczarowane. Dobrą okazję miał m.in. Arkadiusz Jędrych, który odważnie poczynał sobie w okolicach pola bramkowego chorzowian. Bardzo ładny strzał w 59. minucie oddał wprowadzony chwilę wcześniej Artur Pląskowski, jednak perfekcyjnie wyciągnął się w bramce interweniujący Kudła. To był pierwszy sygnał, że ten piłkarz może dziś odgrywać ważną rolę w swoim zespole i… okazało się, że faktycznie miał wejście smoka. W 69. przytomnie zachował się w polu karnym katowiczan i ulokował piłkę między słupkami, zdobywając gola otwierającego wynik. Jak się później okazało to była jedyna bramka w spotkaniu, która dała chorzowianom awans na pozycję wicelidera.

Stal Rzeszów – GKS Tychy 1:2 (0:1)

Oba zespoły odważnie weszły w spotkanie, jednak brakowało w pierwszych minutach postawienia przysłowiowej „kropki nad i” w postaci bramki. Więcej z gry miała Stal Rzeszów, która pierwszy groźny strzał oddała już w premierowych sekundach meczu. Niewykorzystane sytuacje się mszczą i to tyszanie jako pierwsi pokonali bramkarza przeciwnika. Wynik w 14. minucie otworzył Marcin Kozina, który skutecznie zagłówkował piłkę w światło bramki. W 22. minucie Patryk Mikita zmusił do interwencji bramkarza rzeszowian, aw odpowiedzi „podanie stadiony świata” miał szansę wykończyć Prokić, jednak bezskutecznie. W 33. minucie uderzenie Pawła Oleksego zostało wyblokowane i wciąż to tyszanie prowadzili jedną bramką. W 57. minucie piłka zatrzepotała po raz drugi w siatce rzeszowian, ale gol ten nie został uznany. W 68. minucie gospodarze mogli wyrównać, dokumentując swoją przewagę w drugiej połowie, bo sędzia przyznał rzut karny. Barłomiej Poczobut pewnie wykorzystał jedenastkę i na tablicy wyników pojawiło się 1:1. Tuż przed końcem drugiej połowy Marcin Kozina dokłada kolejnego gola i zapewnia tyszanom trzy punkty.

ŁKS Łódź – Arka Gdynia 3:1 (1:1)

Stawką tego stracia była pozycja lidera dla wygranego, a miejscem stadion im. Władysława Króla w rocznicę jego urodzin! Goście rozpoczęli spotkanie w piorunującym stylu. Już w 2. minucie Omran Haydary podciął piłkę i pokonał w sytuacji sam na sam interweniującego bramkarza ŁKS-u. Afgańczyk miał szansę podwyższyć prowadzenie, gdy po zagraniu Marciniaka ręką w polu karnym sędzia odgwizdał jedenastkę, jednak jej nie wykorzystał.  Ta obrona karnego lepiej podziałała na gospodarzy, bo już siedem minut później doprowadzili do wyrównania za sprawą główki Nacho Monsalve. W 66. minucie Janczukowicz przepuścił piłkę po centrze, do której dopadł Bartosz Szeliga i zapewnił łodzianom prowadzenie w spotkaniu. W doliczonym czasie gry bramkę po prostopadłym podaniu zdobył Stipe Jurić i w sytuacji sam na sam z Krzepiszem okazał się od niego skuteczniejszy. Tym samym łodzianie awansowali na pozycję lidera.

Chojniczanka Chojnice – Odra Opole 1:2 (0:2)

Po meczu drużyn z czołówki czekało nas starcie tych, którzy walczyli o wydostanie się z dolnych rejonów tabeli. Lepiej w tym spotkaniu ofensywnie spisywała się Odra Opole, która w pierwszej odsłonie wyprowadziła kilka efektownych sytuacji podbramkowych. W 10. minucie po akcji duetu Nowak-Czapliński, ten drugi dokładając nogę, skierował piłkę do bramki strzeżonej przez golkipera z Chojnic. Dziewięć minut później do asysty mógł dołożyć bramkę Konrad Nowak, jednak jego uderzenie minęło światło bramki. W 30. minucie fantastycznie zachował się Mateusz Marzec, który zbiegł do środka i po minięciu dwóch rywali ulokował piłkę pod poprzeczką. Gospodarze probówali odpowiedzieć i w drugiej odsłonie bardzo blisko zdobycia bramki był Dawid Niepsuj, którego uderzenie wybronił jednak golkiper Odry, Artur Haluch. Kilka minut później piłka po zagraniu Roberta Janickiego zatrzepotała w siatce, a więc gospodarze na nieco ponad dwadzieścia minut przed końcem meczu zdobyli bramkę kontaktową. Szansa na wyrównanie przyszła w 77. minucie, gdy do piłki dopadł Robert Janicki i uderzył na bramkę. Piłkę odbił Haluch, trafiła pod nogi Skrzypczaka, a ten nie wykorzystał jednak stuprocentowej sytuacji. Chojniczankę było stać w tym meczu tylko na jedno trafienie, a więc to Odra dopisała komplet punktów.

Górnik Łęczna – Chrobry Głogów 0:2 (0:0)

W pierwszej połowie obie drużyny grały bardzo zachowawczo i odpowiedzialnie w obronie, co przełożyło się na jej widowiskowość. W 13. minucie dość niespodziewanie spokojna wymiana piłki na własnej połowie przekształciła się w błyskawiczny atak na prawym skrzydle. Serhij Krykun doszedł do sytuacji strzeleckiej, ale jego uderzenie, nie bez problemów, zostało sparowane na aut przez Dybowskiego. Dwie minuty później gospodarze próbowali dwukrotnie pokonać golkipera Chrobrego, ale żadna z nich nie zakończyła się sukcesem. W 21. minucie ponownie przed szansą wyprowadzenia Górnika na prowadzenie stanął Serhij Krykun, lecz groźny strzał minął światło bramki. Na początku drugiej odsłony Chrobry Głogów stworzył sobie groźną sytuację, gdy z okolic czternastego metra potężnie uderzył Rafał Wolsztyński, jednak pewnie w bramce zachował się Maciej Gostomski. Pierwszą bramkę w meczu w 76. minucie zdobył Sebastian Steblecki i przybliżył Chrobrego do zwycięstwa w tym meczu. Wynik w 88. minucie ustalił Rafał Wolsztyński, który nie dał żadnych szans golkiperowi. Ostatecznie trzy punkty pojechały do Głogowa.

Puszcza Niepołomice – Skra Częstochowa 3:0 (3:0)

Puszcza w tym sezonie zaskakuje i z pewnością imponuje! Do ostatniego meczu w 16. kolejce liderem był łódzki ŁKS, ale niepołomiczanie już w pierwszej minucie meczu pokazali, że zawalczą o powrót na najwyższą lokatę. Jakub Bartosz po asyście… bramkarza kąśliwym uderzeniem zapewnił Puszczy prowadzenie. W 14. minucie gospodarze mieli szansę na podwyższenie prowadzenia, ale ostatecznie Nocoń uratował sytuację częstochowian. W 22. minucie to przyjezdni dwukrotnie zagrozili bramce niepołomiczan, jednak wynik nie uległ zmianie. Hubert Tomalski zdobył drugiego gola dla Puszczy, Lucjan Klisiewicz trzeciego i to niepołomiczanie wypracowali sobie konkretną zaliczkę jeszcze w pierwszej połowie. Do końca meczu wynik nie uległ zmianie I Puszcza ponownie numerem 1!