Podopieczni trenera Jarosława Zadylaka w swoim pierwszym meczu o ligowe punkty udali się do Rybnika, gdzie wywalczyli komplet „oczek” wygrywając 3:1.

Miejscowi już w szóstej minucie meczu mogli objąć prowadzenie, ale strzał Warmińskiego nie sprawił większych problemów Sipowi. Kilkadziesiąt sekund później gospodarze mieli jeszcze lepszą okazję strzelecką. Tym razem jednak Folmert w sytuacji sam na sam z naszym bramkarzem fatalnie przestrzelił.

Zimny prysznic podziałał na tyszan mobilizująco i już w następnej akcji, ciężar gry przeniósł się na drugą połowę, gdzie z rzutu wolnego swojego szczęścia spróbował Stafaniak, ale Łubik zdołał, na raty, wybronić to uderzenie.

W 13. minucie rybniczanie nie upilnowali Koziny, a ten w polu karnym minął dwóch rywali niczym tyczki i huknął obok bramkarza dając nam prowadzenie.

W kolejnych minutach swoje okazje mieli kolejno Machowski, Krężelok i Kozina, ale bez konsekwencji bramkowych.

Trzecioligowy spadkowicz do głosu ponownie doszedł w 34. minucie. Na strzał „nożycami” zdecydował się Cywka, ale i tym razem Sip wykazał się umiejętnościami, sparując piłkę na rzut rożny. Pięć minut później w sukurs naszemu bramkarzowi przyszedł Stefaniak, blokując ofiarnie uderzenie Warmińskiego.

Pierwsza odsłona mogła zakończyć się inaczej, ale trzeba też jasno podkreślić, że rywale stworzyli sobie sytuacje po naszych niewymuszonych błędach. Cieszy jednak, że to my otworzyliśmy wynik po ładnej akcji – tłumaczył trener GKS II Tychy

Na drugą odsłonę tyszanie wyszli w nieco odmienionym składzie. Trenerskie roszady przyniosły efekt już po pięciu minutach. Wpierw na 0:2 podwyższył Orliński wykorzystując podanie Misztala, a kilkadziesiąt sekund później Staniucha wespół z Machowskim „rozklepali” defensywę miejscowych i było 0:3.

W 54. minucie powinniśmy być świadkami nokautu, ale Kozina będąc sam na sam z bramkarzem ROWu strzelił minimalnie obok bramki.

Podobnie jak w pierwszej, tak i w drugiej odsłonie okolice ostatniego kwadransa należały do miejscowych. Jeszcze w 72. minucie Sipa uratowała poprzeczka, którą ostemplował Folmert, ale już minutę później Pieczka, pozostawiony bez krycia, zdołał wbiec w nasze pole karne i uderzyć celnie obok bezradnego tyszanina.

W kolejnych minutach robiło się coraz cieplej pod bramką „Trójkolorowych”. Na nasze szczęście Jakubowski dwukrotnie nie znalazł sposobu na Sipa.

Każda porażka boli i powoduje frustrację. Mam jednak nadzieję, że ten mecz czegoś nas nauczy i wyciągniemy z niego wnioski. Dzisiaj naszą piętą Achillesową była skuteczność, a raczej jej brak. Trzeba też przyznać, że sporymi fragmentami przeciwnik był lepszy pod względem piłkarskim – ocenił występ swojej drużyny trener Dariusz Widawski.

Niewykorzystane sytuacje mogły się zemścić na rybniczanach w 85. minucie, ale i w naszych szeregach trudno było już o precyzję i wynik nie uległ zmianie.

Po zmianie stron szybko podwyższyliśmy prowadzenie, a przy dokładniejszej grze mogliśmy jeszcze dołożyć kilka bramek. Niestety później zgubiła nas zbytnia pewność siebie i rywal doszedł do głosu. Na szczęście nie zostaliśmy za to skarceni i zdobywamy cenne trzy punkty na ciężkim terenie – podsumował trener Jarosław Zadylak.

ROW 1964 Rybnik – GKS II Tychy 1:3 (0:1)
0:1
 Kozina (13.)
0:2 Orliński (50.)
0:3 Staniucha (51.)
1:3 Pieczka (73.)

GKS II Tychy: 1. Sip – 24. Połap (46, 6. Hachuła), 4. Zarębski, 19. Kopczyk, 3. Stefaniak Ż, 11. Misztal, 34. Krężelok, 77. Kozina (76, 9. Dzięgielewski), 79. Machowski, 47. Biegański (46, Orliński), 18. Paluch (46, 17. Staniucha). Trener Jarosław Zadylak.