Spór o marinę na wybrzeżu Paprocan.

 


Przyszłość mariny, czyli wioski żeglarskiej, która ma powstać na wschodnim wybrzeżu Jeziora Paprocańskiego, stoi pod znakiem zapytania. Koncepcja, która została opracowana w oparciu o konsultacje z przedstawicielami klubów żeglarskich, została w ostatnim czasie przekształcona. W tej sprawie dzisiaj w Urzędzie Miasta w Tychach odbyło się spotkanie władz miasta i zainteresowanych żeglarzy. Padło wiele gorzkich słów i uwag pod adresem nowej koncepcji, która nie została z nimi skonsultowana.

Przypominamy, że pierwsza koncepcja zakładała budowę wioski żeglarskiej, która miałaby składać się z ośmiu budynków klubów żeglarskich, budynku szkoleniowego i szkutni. Nowo zaprojektowana marina miała zatem zastąpić dotychczasowe obiekty, z których korzystały kluby. Tym samym władze miasta przeprowadziły konsultacje z przedstawicielami tych klubów. W oparciu o ich potrzeby, oczekiwania i możliwości miasta, powstał wstępny projekt, który w ostatnim czasie przeszedł do historii.

Okazuje się, że po niespełna dwóch latach w głównych założeniach projektu zaszły zmiany, które nie były konsultowane z żeglarzami. Jak sami twierdzą dowiedzieli się o nich pokątnie z lokalnej prasy, co traktują, jako zerwanie dotychczasowego porozumienia.

W czasie dzisiejszego spotkania architekt Robert Sitek odpowiedzialny za projekt mariny przedstawił jego nowe założenia. Zamiast ośmiu budynków, które pierwotnie miały stanowić siedziby dla klubów żeglarskich na ich miejscu miałby powstać jeden wspólny budynek.

Uczestnicy spotkania nie zostawili suchej nitki na architekcie twierdząc, że projekt powinien być już dawno w realizacji, a nie po raz kolejny zmieniany i przystosowywany do nieznanych celów. Wielu z nich podkreślało, że marina w takim kształcie będzie stanowiła wyłącznie garaż dla łodzi, a nie miejsce identyfikacji klubów, które działają w Tychach od dziesięcioleci. Pojawiły się także obawy, że w przyszłości mogłaby ona przekształcić się siedzibę dla komercyjnych podmiotów spoza miasta. Ponadto podkreślono, że nowa marina nie jest w stanie pomieścić klubowego wyposażenia.

– Według projektu każdy klub będzie miał do dyspozycji niespełna 20 m2. Przykładowo długość masztu w Omedze to ponad osiem metrów, a zatem nowo zaprojektowane pomieszczenia będą miały niecałe 2,5 m szerokości. Gdzie zatem na takiej powierzchni mamy zmieścić maszty, żagle, sprzęt ratunkowy, stojaki, a także szafę na pozostały sprzęt żeglarski? – pytał Andrzej Walczyk z Klubu Żeglarskiego „Ziemowit”.

Architekt Robert Sitek podkreślił, że w nowej koncepcji wszystkie kwestie techniczne i przestrzenne będą dopiero uzgadniane z zainteresowanymi. Sitek zapewnił, że wróci do rozmów z klubami w sprawie uszczegółowienia projektu, który obecnie może wydawać się nieco schematyczny.

– Na tym etapie możemy jeszcze prowadzić konsultacje i pracować nad wszelkimi szczegółami – podkreślił Sitek.

Na koniec spotkania głos zabrał prezydent Andrzej Dziuba, który starał się uspokoić przybyłych. Prezydent stwierdził, że Paprocany są dobrem wszystkich tyszan i właśnie na prezydenta wszystkich tyszan został wybrany. – Musimy stosować równe zasady dla wszystkich i wypracować kompromis, który z pewnością nie zadowoli każdego – mówił. Jak marina będzie zatem wyglądała po dzisiejszym spotkaniu? Prezydent nie odpowiedział na to pytanie, jednak zapewnił, że wróci do rozmów z przedstawicielami klubów po przedyskutowaniu i analizie wszystkich uwag i argumentów. Kolejnego spotkania w sprawie mariny możemy spodziewać się w przyszłym miesiącu.

Słowa prezydenta nie uspokoiły jednak wszystkich.

– Przed niespełna dwoma laty zawiązaliśmy porozumienie wszystkich klubów i wypracowaliśmy kompromis, o którym mówił pan prezydent. Wspólna koncepcja w formie projektu obywatelskiego była wielokrotnie przedstawiana i zawierała dla nas wszystkie istotne punkty, które miasto obiecało wziąć pod uwagę. Teraz zostaje nam przedstawiona zupełna nowa. Dlaczego? Tego nie wiem. Być może miasto planuje wybudować kompleks, który w przyszłości zostanie przejęty przez profesjonalne i komercyjne podmioty szkolące. Wtedy przyjdzie klient, wejdzie, zapłaci i wyjdzie. Miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie – mówił Konrad Stopa, były komandor Klubu Żeglarskiego „Wyga”.


Źródło : http://www.dziennikzachodni.pl/