Zadzwonił na policję. Powiedział, że w lesie powiesił się mężczyzna. Teraz zajmie się nim sąd.

Policja na kogutachKilka godzin trwały poszukiwania mężczyzny, który miał się powiesić, o którym powiadomił 37-letni mężczyzna. Tyskie lasy przeszukiwało kilkudziesięciu policjantów. Mundurowi jednak nikogo nie znaleźli. Zgłoszenie okazało się fałszywe. Teraz zgłaszającemu grozi więzieni lub kara grzywny. Zadecyduje o tym sąd.

Kilka dni temu na numer dyżurnego zadzwonił mężczyzna i powiadomił, że w lesie przy ul. Katowickiej powiesił się mężczyzna, po tej informacji zgłaszający zerwał połączenie, wyłączył telefon i nie było z nim żadnego kontaktu. Policjanci zgłoszenia nie zignorowali, na dość obszerny teren ruszyło kilkudziesięciu z nich. Tyskich mundurowych wspierali koledzy z Oddziału Prewencji Policji z Katowic. Poszukiwania trwały kilka godzin.

– Po sprawdzeniu kompleksu leśnego na szczęście nie znaleźliśmy żadnego samobójcy – informują mundurowi. I jak dodają, udało im się ustalić dane zgłaszającego. Okazał się nim 37-letni tyszanin. Mężczyzna stwierdził, że to mu się wszystko jednak wydawało.
Mundurowi podkreślają, że tak nieodpowiedzialne zachowanie mogło doprowadzić do sytuacji, w której osoba rzeczywiście potrzebująca pomocy, nie otrzymałby jej. – Wystarczyło, żeby mężczyzna dokładnie sprawdził swoje podejrzenia lub po prostu utrzymywał kontakt telefoniczny, a nie go zrywał – dodają. Przypominają, że mają ustawowy obowiązek ratowania życia, zdrowia i mienia obywateli. – Dlatego zawsze, natychmiast po zgłoszeniu, przystępujemy do akcji ratowniczej – zaznaczają.
W przypadkach nieodpowiedzialnych zachowań zgłaszających sprawy kierowane są do sądu z wnioskiem o ukaranie. Podstawa prawna to art. 66. kodeksu wykroczeń. Bezprawne wywołanie alarmu. Teraz mężczyźnie grozi więzienie lub do 1500 zł grzywny oraz 1000 nawiązki.


Źródło : http://www.dziennikzachodni.pl/