Radomiak Radom zasmucił 10 tysięcy kibiców GKS Tychy
10 tysięcy kibiców przyszło zobaczyć jak piłkarze GKS Tychy zapewniają sobie minimum miejsce w barażu. Opuścili stadion rozczarowani, ponieważ Radomiak Radom pokusił się o niespodziankę i wygrał 1:0.
GKS Tychy jest najlepszym zespołem ligi w rundzie wiosennej. Przystąpił do meczu z Radomiakiem Radom z bilansem ośmiu zwycięstw, trzech remisów i porażki. Strzela najwięcej goli, a traci najmniej. Kamil Kiereś zaplanował dobrze okres przygotowań, a jego podopieczni zamierzali w niedzielę zapewnić sobie minimum baraż. Misja zakończyła się fiaskiem.
Pojedynek oglądało 10 tysięcy kibiców. GKS ruszył do ataku na Radomiaka. Adrian Szady interweniował po strzałach Łukasza Grzeszczyka z rzutu wolnego i główce Tomasza Górkiewicza. W 41. minucie golkiper beniaminka miał dużo szczęścia. Mateusz Grzybek był sam przed jego bramką. W głowie 20-latka pojawiło się tysiąc myśli i zamiast zdobyć gola, podał piłkę do Szadego.
Werner Liczka zastosował przed tym meczem ciekawy manewr. Jego Radomiak nie popisał się, przegrywając u siebie 1:2 z Olimpią Zambrów, więc trener odesłał do rezerwy prawie całą jedenastkę.
Nowi wybrańcy odgryzali się po przerwie. W 47. minucie Leandro wystartował do piłki po błędzie Tomasza Boczka, ale nie dziobnął jej zanim staranował Pawła Florka. Tyszanie zaatakowali Brazylijczyka, który robił co mógł, by przełamać impas. W rundzie jesiennej był faworytem wyścigu po koronę króla strzelców, po czym od 28 listopada nie zdobył gola.
W 64. minucie Leandro powinien zakończyć strzałem podanie Kamila Cupriaka i tylko on wie jakim sposobem nie trafił w piłkę. Napastnik Radomiaka powtórzył błąd w 83. minucie po zagraniu Mateusza Radeckiego. Trener stracił cierpliwość i ściągnął Leandro z boiska, a Radecki w następnej sytuacji podbramkowej nie podawał, a strzelał.
Była to świetna decyzja. W 86. minucie Radecki skorzystał z błędu obrońców GKS i posłał piłkę obok osamotnionego Florka do bramki na 0:1. To Radomiak dopisał sobie komplet punktów na zakończenie 32. kolejki. Tyszanie nie mogli cieszyć się przed własną publicznością. Co prawda pozostali na miejscu premiowanym awansem, ale ich następne spotkanie z Siarką nabrało ciężaru gatunkowego.
Źródło : http://sportowefakty.wp.pl/