Kolejny remis tyskich rezerw w 4 lidze.

 


Czwarty remis zanotowali tyszanie w rozgrywkach ligowych. Tym razem podopieczni trenera Jarosława Zadylaka podzielili się punktami ze Spójnią Landek, pozostając wciąż bez zwycięstwa na własnym terenie.

Już w pierwszym kwadransie gry działo się tyle, że ze spokojem można by wypełnić cały mecz. Wpierw Ploch w 4. minucie będąc na linii pola karnego strzelił tyleż mocno, co niecelnie. Chwilę później Skrobol huknął z okolicy 25. metra, piłka skozłowała jeszcze tuż przed interweniującym Daną, ale ten końcówką palców wyekspediował piłkę na rzut rożny.

W 10. minucie z jeszcze większej odległości swojego szczęścia spróbował Malec, ale czujnie w bramce zachował się Krzczuk, wyjmując futbolówkę spod samej lady. Kilkadziesiąt sekund później przed szansą stanął Ploch, ale i tym razem wynik nie uległ zmianie.

Po kolejnych 10. minutach bramkarza gości zatrudnił Orliński, ale i tym razem piłka nie wylądowała w sieci. Podobnie jak w następnej akcji po strzale aktywnego tego dnia Plocha.

Na otwarcie wyniku przyszło nam poczekać do 28. minuty. W zamieszaniu pod bramką tyszan najlepiej zachował się Lewandowski i uderzeniem przy dalszym słupku nie dał szans Danie.

Goście jednak długo nie cieszyli się z prowadzenia. Niecałe dwie minuty później rzut wolny z okolicy 25. metra na gola zamienił Pipia. Przywołując swoim trafieniem brazylijskie określenie strzału w samo okno.

Kilka minut po zmianie stron rywale wyszli po raz drugi na prowadzenie, a na listę strzelców ponownie wpisał się Lewandowski, uderzając po zmieni tuż zza linii pola karnego.

W następnej akcji ciężar gry przeniósł się na druga stronę boiska, gdzie Malec mógł wyrównać, ale jego strzał w ostatniej chwili sparował na rzut rożny Krzczuk.

Dwie kolejne sytuacje należały do piłkarzy Spójni, a dokładnie do Pisarka, który wpierw próbował zaskoczyć Danę z ostrego kąta, a kilka minut później tyski golkiper wspaniałą robinsonadą uratował tyszan po strzale zza pola karnego.

W 67. minucie „Trójkolorowi” za sprawą szczęścia i Kargulewicza doprowadzili do wyrównania. Nie często bowiem zdarza się, by zmierzająca poza pole gry piłka w ostatniej chwili uderzyła w chorągiewkę i trafiła wprost pod nogi zawodnika atakującego. Miejscowi skorzystali z prezentu, posłali piłkę na przedpole, gdzie Kargulewicz najlepiej wiedział co i jak z nią zrobić.

Gospodarze zaliczyli dzisiaj strzał życia z rzutu wolnego i coś co zdarza się niezwykle rzadko, czyli bramka po tym jak piłka odbiła się od chorągiewki. Kolejny raz naszą bolączką był brak koncentracji po objęciu prowadzenia, dzięki czemu rywale szybko wyrównywali – powiedział trener gości Krystian Odrobiński.

Tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego Dana dwukrotnie musiał jeszcze interweniować. Wpierw uprzedził w doskonałej sytuacji Moiczka, a później wybronił strzał najlepszego strzelca Spójni – Lewandowskiego i mecz zakończył się remisem 2:2.

Oglądaliśmy wyrównany mecz, choć przewaga w liczbie klarownych sytuacji była nieznacznie po naszej stronie. Szkoda straconych punktów, bo nasza pozycja w tabeli wciąż jest nieciekawa i potrzebujemy zwycięstw żeby pójść w górę – zakończył trener Krystian Odrobiński.

GKS II Tychy – KS Spójnia Landek 2:2 (1:1)
0:1 Lewandowski (28.)
1:1 Pipia (30. wolny)
1:2 Lewandowski (50.)
2:2 Kargulewicz (67.)

Sędziował: Dawid Cieślok (Ruda Śląska)

GKS II Tychy: 22. Dana – 4. Zarębski (56, 4. Zarębski), 7. Żelazowski Ż, 9. Ploch, 10. Kargulewicz, 17. Pipia Ż, 18. Orliński (85, 34. Kacprowski Ż), 19. Kopczyk, 20. Jaroch, 23. Rabiej, 29. Malec. Trener Jarosław Zadylak.


Źródło : http://gkstychy.info/pilka-nozna/