GKS Tychy podejmie kolejną próbę ataku na ekstraklasę.

 


– Poprzedniego sezonu nie nazwałbym lekcją pokory – mówi trener GKS-u Tychy Artur Derbin. Tyszanie nauczeni doświadczeniem minionych rozgrywek chcą tym razem skutecznie zawalczyć o ekstraklasę. – Biorąc pod uwagę fakt, że GKS nie będzie słabszy mamy na to realną szansę – przekonuje prezes Leszek Bartnicki.

W Tychach nikt nie załamuje rąk z powodu braku awansu. To, że nie udało się dostać do wyższej klasy mimo pojawienia się szansy, by grać w elicie, nie znaczy, że trzeba wszystko sprowadzać do porażki. Poprzedni sezon, w którym tyszanie zajęli 3. miejsce na koniec części zasadniczej, a później przegrali półfinał baraży z Górnikiem Łęczna, dał pozytywny impuls tyszanom.

– Nie musieliśmy wymazywać z pamięci tamtych rozgrywek, bo to było dla nas ważne doświadczenie – utrzymuje Artur Derbin.

I trudno się z nim nie zgodzić. Jego piłkarze nie byli faworytem ligi, w gronie pretendentów do gry o czołowe miejsca wymieniano bardziej ŁKS Łódź, Arkę Gdynia, Termalikę Bruk-Bet Nieciecza. Natomiast przy zaistniałych sprzyjających dla GKS-u okolicznościach, dobrej formie drużyny, problemach innych, ekipa ze Śląska włączyła się do walki nie tyle o baraże, co o bezpośredni awans.

– Po półfinale baraży czuliśmy sportowe niespełnienie. Dostaliśmy cenną lekcję, nieoceniony bagaż doświadczeń. W ostatnich latach cały czas mówiło się, że GKS gra o awans, jednak tamten sezon był pierwszym, kiedy przed GKS-em pojawiła się perspektywa dostania się do ekstraklasy. Przed nami nowe rozdanie, chcemy powtórzyć taki sezon, jednak z lepszym zakończeniem – dodaje Derbin.

Podobnie sprawę widzi prezes Bartnicki: – Patrząc na wszystko przez pryzmat zajętego przez nas miejsca i uwzględniając, że do drugiej lokaty zabrakło nam dwóch punktów, to globalnie zrobiliśmy dobry wynik. To najlepszy wynik klubu od ponad 40 lat. GKS tak wysokiego miejsca na zapleczu ekstraklasy nie zajął, odkąd spadł z ekstraklasy pod koniec lat 70-tych.

Choć teraz z wypowiedzi najważniejszych osób w GKS-ie bije duży optymizm, nadzieja, to pierwsze chwile, kiedy zespół uświadomił sobie, że szansa przepadła, do przyjemnych nie należały. – Przyznam się, że kiedy tak siedzieliśmy w szatni ze łzami w oczach, nie było mi łatwo wyjść, stanąć przed zespołem i powiedzieć coś mądrego. Znalazłem jednak optymistyczny punkt zaczepienia. Przypomniałem piłkarzom, że dwa zespoły, które wywalczyły bezpośredni awans rok temu przegrały w barażach. Jest to jakaś wskazówka dla nas. To nasz fundament na nowy sezon – zaznacza sternik tyskiego klubu.

Ów fundament wydaje się być stabilny, dlatego wymieniono tylko kilka elementów składowych, by konstrukcja składu została nienaruszona. Odeszli co prawda Szymon Lewicki, czy Bartosz Szeliga, ale zastąpiono ich Gracjanem Jarochem i Tomasem Malcem.

– Do stawu zawsze trzeba wpuścić kilka szczupaków, żeby woda została lekko zmącona. To jest inne lato niż rok temu, gdy w naszym zespole dokonała się duża rewolucja, zaczynając od osoby trenera, skończywszy na odmłodzeniu kadry. Zimą dokonaliśmy drobnych korekt, sprowadzeni Wiktor Żytek i Kamil Kargulewicz okazali się dobrymi strzałami. Tym razem postawiliśmy na stabilizację – zaznacza Bartnicki.

Priorytetem w Tychach było wzmocnienie dwóch palących problemów. Pierwszy to linia ataku. – Brakowało nam goli napastników, stąd decyzją o sprowadzeniu dwóch snajperów o odmiennej charakterystyce – tłumaczy prezes.

Druga kwestia to młodzieżowiec. – Dwóch naszych podstawowych młodzieżowców straciło ten status, trzeba więc było znaleźć kogoś nowego. Postaraliśmy się o Marcina Kozinę z LKS-u Goczałkowice, którego obserwowaliśmy od dłuższego czasu. Jest tez transfer wewnętrzny – powrót po kontuzji Krzysztofa Wołkowicza, który miał świetne wejście do drużyny. W okresie przygotowawczym wszedł do pełnego treningu i on zajmie miejsce Bartka Szeligi na lewej obronie. Cały czas próbujemy młodych piłkarzy – z akademii, czy rezerw. Liczymy, że nasi kibice dostaną jakąś niespodziankę – wyjaśnia Bartnicki.

– Oczywiście zajęte przez nas miejsce określa cel na następy sezon. Skoro byliśmy trzeci, to nie możemy być minimalistami. Posmakowaliśmy walki o awans, chcemy posmakować ekstraklasy – kontynuuje.

Derbina z pewnością cieszy ciągłość pracy z zespołem. – W drugiej rundzie pod względem jakości na boisku wyglądaliśmy dużo lepiej niż jesienią. Także w sferze mentalnej. Zdecydowaliśmy się podnieść jakość zespołu małymi zmianami. Uważamy, że ta droga jest właściwa. Kluczem jest droga do celu. Do tego potrzebni są odpowiedni ludzi. W Tychach pracuję z fantastycznymi ludźmi. I o ambitny cel jest przez to łatwiej. Staram się rzetelnie wykonywać swoją pracę z ambitną grupą ludzi. Wierzę, że razem uda nam się dostać tam, gdzie wszyscy spoglądamy – podkreśla trener tyszan.


Źródło : https://1liga.org/