TEATR KONESERA : „Kalina®” – Monodram muzyczny.
Dlaczego „Kalina”?
Dlatego, ze to nie jest wieczór coverów, jakich wiele na polskich scenach i estradach, na które przyciąga widzów nazwisko lubianego kiedyś artysty. Gdzie nowy wykonawca śpiewa dawne przeboje na świeżą modłę zaaranżowane, widownia nuci sobie pod nosem lub w myślach zapamiętane melodie, jest po nowemu, ale i po staremu, miło i słodko. Nic z tych rzeczy. Poznański spektakl z Kaliną (Jędrusik) w tytule zawiera oczywiście piosenki, od których wszystkim, którzy je słyszeli, zrobi się ciepło. Ale nade wszystko jest portretem niezwykłej kobiety. Całe życie walczącej o niezależność od wszystkiego – od władzy, od konwenansu, od środowiska, od opinii publicznej. Dostającej za to potężne kopniaki i nie ukrywającej, że boli – ale nie poddającej się i nie korzącej, nawet gdy ją to kosztuje odstawkę i wieczne piekło aktorskiego niespełnienia. Piosenki są tylko dodatkiem.
Anna Mierzwa ma ogromna skale głosu i cudowna swobodę zmiany brzmienia, niczym organowego rejestru. Ale liczy się to, co mówi i jak mówi. A scenariusz Magdaleny Zaniewskiej daje jej dobry materiał do utrzymania opowieści w smaku wytrawnym. Nic tu nie jest sweet.
„Polska Marilyn. Tak mnie nazywają. Krótsza o pół metra, ale zawsze. Mówią, że Dygat to mój Arthur Miller. Niewiarygodne ciało poślubiło supermózg. Jest jednak różnica. Marilyn miała Kennedy’ego. Nam miłościwie panuje towarzysz Wiesław, a z niego taki Kennedy jak z mysiej pipy neseser”.
No wiec mamy w spektaklu towarzysza Gomułkę, który wedle anegdoty rzucał kapciami w telewizor, gdy Kalina Jędrusik demonstrowała swój wspaniały biust. Ale mamy i warszawski tłumek z tamtych szarych czasów sprzed półwiecza – podobny do zawistnego tłumku z każdych czasów – pełen agresji wobec „Dygatowej”, której się „w głowie poprzewracało”.
Anna Mierzwa imituje głos Kaliny Jędrusik z tą jego jakby stałą dziecięcą melodyjką, ale pod jasnością barwy – nie słodyczą! – kryje się nieustanne fighterstwo, wieczna wściekła walka o siebie. W kluczowej chwili aktorka rozsadza ciałem skrzynkę starego telewizora, zdejmuje Kalinowe szpilki, staje bosymi stopami mocno na ziemi w pozie rozpaczy, buntu, złości – czyjej, bohaterki spektaklu czy jego narratorki? Opowieść nadal dotyczy losów konkretnej postaci – Kaliny Jędrusik, zbuntowanej, inteligentnej, sarkastycznej, nie mieszczącej się w stereotypie „polskiej Marilyn”, starzejącej się, grubiejącej, coraz boleśniej niespełnionej. Ale mówi też o wartości bezwzględnej, nie do przecenienia, jaką dla każdego artysty i każdej artystki jest wolność wewnętrzna i wierność sobie. Niezależnie od tego, ile się za nią płaci.
W ostatniej piosence „Ja nie chce spać, ja nie chce umierać” Anna Mierzwa jest już w długiej sukni. W swojej sukni, innej niż krótkie pękate sukienki Kaliny Jędrusik z lat sześćdziesiątych. Proszę posłuchać, jak śpiewa, jak wkłada w pożegnanie swojej bohaterki szaloną wokalizę, już nie krepowaną funkcją cytatu. Jeśli cała opowieść była o dobijaniu się niezależności i prawa do twórczego lotu, to ten końcowy numer jest pointą poza słowami, w czystym żywiole muzyki i śpiewu. Poznańska aktorka o zagraniu Kaliny Jędrusik marzyła już od szkoły teatralnej, pisała o niej pracę magisterska. Pięknie podejmuje pałeczkę w sztafecie aktorskich pokoleń, z temperamentem, z zadziornością, z wulkaniczną erupcją scenicznej energii. I z tą mocą przyciągania uwagi: chce się na nią patrzeć i jej słuchać. Jak tamtej.
Jacek Sieradzki
Koncepcja, wybór piosenek, wykonanie: ANNA MIERZWA
Reżyseria: AGATA BIZIUK
Tekst, dramaturgia: MAGDALENA ZANIEWSKA
Aranżacje muzyczne: KRZYSZTOF “WIKI” NOWIKOW
Scenografia i kostiumy: JUSTYNA PRZYBYLSKA
Ruch sceniczny: KAMIL GUZY
Video: KRZYSZTOF BLOK
Inspicjent: AGNIESZKA RYDELLEK
Zespół muzyczny:
PRZEMYSŁAW „ŚLEDZIUHA” ŚLEDŹ (gitara)
MICHAŁ OBRĘBSKI (perkusja)
STANISŁAW PAWLAK (instrumenty klawiszowe)
PIOTR „MAX” WIŚNIEWSKI (gitara basowa)
Źródło : https://teatrmaly.tychy.pl/