Trawę tyskiego stadionu dopadła zaraza.

 


GKS Tychy ma wszystko, by liczyć się w walce o awans do Lotto Ekstraklasy. Trener uważa, że przez fatalny stan boiska, jego zespół nie będzie mógł grać tak, jak lubi. A osoba odpowiedzialna za przygotowanie boiska mówi, że trawę dopadła jakaś zaraza.

GKS Tychy to jeden z faworytów do walki o awans do Lotto Ekstraklasy. Apetyty rozbudził poprzedni sezon, gdy tyszanie finiszowali na czwartym miejscu. Aspiracje są wysokie, możliwości również. GKS dysponuje jedną z najsilniejszych kadr w Fortuna I lidze, sytuacja finansowa pozwala snuć dalekosiężne plany. Jest tylko jeden problem, którego nie spodziewałby się nikt: fatalny stan boiska.

– Mam złe przeczucia, że będzie nam coraz ciężej grać w piłkę i będziemy musieli wykorzystywać bezpośrednio długie podania. Wszystko ze względu na stan boiska. Jest to przykre, bo zbliża się okres jesienny i źle to widzę – powiedział trener GKS-u, Ryszard Tarasiewicz.

To nie pierwszy problem z trawą na stadionie w Tychach. Zawodnicy przeciwnych drużyn mówili, że grają na piasku pomalowanym na zielono, a kolejni trenerzy GKS-u narzekali, że przez stan boiska nie mogą realizować taktycznych założeń. Powodem takiego stanu był m.in. koncert disco polo, podczas którego zniszczono murawę. Mimo stosowania wielu technik pielęgnacyjnych i preparatów, doskonale widać było, gdzie stała scena, a gdzie bawili się uczestnicy.

Klub i miasto są dumne z nowoczesnej areny, ale temat murawy spędza władzy sen z powiek. Wszak na otwartym w lipcu 2015 roku obiekcie zamontowano nowoczesny system drenażu i sprowadzono najlepszy gatunek trawy, ale mimo to i tak są z nią problemy. Nie rozwiązała ich nawet ubiegłoroczna wymiana murawy.

– Na pewno nie wymienimy murawy. Boję się o to, jak zagramy mecz w danym dniu, gdy przez kilka godzin będą opady. Zrobi się wtedy małe bagienko. Człowiek, który się tym zajmuje mówi, że trawę dopadła jakaś zaraza. To nie ułatwia gry – dodał Tarasiewicz. Dodajmy, że trawą na kilku śląskich stadionach zajmuje się były prezes Odry Wodzisław, Dariusz Kozielski.

„Zarazą”, która niszczy trawę na tyskim obiekcie jest helmintosporioza. Z płyty boiska czuć zapach zgnilizny, na co uwagę zwrócili kibice oglądający sobotnie starcie z Wartą Poznań. – Murawa cierpi na brunatną plamistość, inaczej helmintosporiozę. Wysokie temperatury i podlewanie sprzyjają jej rozwojowi. Greenkeeper w pierwszych dniach po wystąpieniu choroby stosował profilaktycznie środki chemiczne, ale nie przyniosły one efektu – przekazał rzecznik Tyskiego Sportu (spółki zarządzającej GKS-em Tychy), Krzysztof Trzosek.- Próbka murawy zostało wysłana do okręgowej stacji chemiczno-rolniczej w Krakowie. Analiza chemiczna wskazała między innymi na podwyższony poziom pH. Po wykonaniu badań zostały zmienione środki chemiczne, które są aplikowane od kilku dni. Ponadto są prowadzone następujące prace, związane z podsiewem, zabiegami ręcznymi i tzw. wertykulacją, czyli usunięciem martwej materii – dodał Trzosek.

Preparaty chemiczne stosowane przez greenkeepera mają sprawić, że już za dwa tygodnie w meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała nie będzie problemów z trawą. – Takie otrzymaliśmy zapewnienie od greenkeepera – stwierdził Trzosek. Z każdym dniem ma wyglądać ona coraz lepiej. Władze klubu i miasta chcą uniknąć kolejnej kosztownej wymiany murawy.

W 2017 roku Tychy były jednym z miast-gospodarzy Euro U-21. Tuż przed imprezą wymieniono murawę, a wcześniej wyjaśnień odnośnie stanu boiska domagała się m.in. UEFA. W przyszłym roku śląskie miasto gościć będzie uczestników mistrzostw świata U-20. Do tego czasu problemów z trawą już nie powinno być.


Źródło : https://sportowefakty.wp.pl/