Dziś mijają 24 lata od śmierci Ryśka Riedla – legendy polskiego bluesa.
W jednym z ostatnich wywiadów ostrzegał wszystkich swoich fanów przed jakimikolwiek używkami. Mówił, że zabawa z takimi rzeczami bardzo źle się kończy.
Swoje narkotykowe nałogi przypłacił życiem. Był żywą legendą. Jego piosenki były zawsze szczere i autentyczne. Nigdy nikogo nie udawał.
Wielokrotnie w swoich piosenkach pisał o szponach nałogu, o swojej trudnej sytuacji, w jaką się wplątał. Starał się wszystkich ostrzec. Wiele razy wspominał o tym, że zaskakuje go, że ludzie chcieliby go naśladować i przejść tę samą drogę. Uważał, że mylnie odbierają jego słowa. Chciał wszystkich przed tym uchronić.
Wielokrotne odwyki i wizyty w szpitalach rzutowały na współpracę w zespole. Jego grupa DŻEM wielokrotnie współpracowała z innymi wokalistami i wokalistkami. Dochodziło też do wzajemnych tarć i oskarżeń.
16 marca 1994 roku, w Krakowie odbył się ostatni koncert Dżemu z Riedlem.
27 lipca, w szpitalu w Chorzowie zażył podobno ostatnią porcję narkotyków. Rzekomo podał mu ją ktoś przez okno szpitala. Dwa dni później próbował jeszcze z niego uciec, ale został zatrzymany. 30 lipca martwego znalazła go pielęgniarka. Bezpośrednią przyczyną zgonu była niewydolność serca.
Źródło : https://www.rmf.fm/