Śląski klub zimuje tuż nad strefą spadkową. Jesienią zespół zawodził pod okiem trenera Jurija Szatałowa, a po zmianie szkoleniowca na Ryszarda Tarasiewicza poprawa była znikoma. Końcówka rundy i dwie bolesne porażki z Wigrami Suwałki (0:3) i Stalą Mielec (0:3) sprawiły, że wróciły koszmary sprzed roku, a GKS znowu jest zagrożony spadkiem do drugiej ligi.
– Mamy piłkarzy, ale nie mamy drużyny. Zbudowanie zdeterminowanego i dobrze rozumiejącego się zespołu, to najważniejsze zadanie, jakie stoi przed sztabem szkoleniowym w najbliższych tygodniach – mówi Krzysztof Bizacki, od niedawna doradca sportowy zarządu klubu.
Budowę drużyny na pewno komplikuje fakt, że GKS stracił właśnie jednego z młodych liderów. Dawid Błanik przeniósł się bowiem do Pogoni Szczecin. – Taka kolej rzeczy. Dawid sam na ten transfer zapracował. Czy byłby jakikolwiek sens zatrzymać takiego piłkarza na siłę? Przez pół roku myślami byłby, gdzie indziej odliczając czas do rozstania z GKS-em. Ekstraklasa zawsze kusi. Każdy chce jej spróbować. To powinien być podstawowy cel dla każdego polskiego piłkarza. Sam też odchodziłem z Tychów w podobnym wieku. Trafiłem do Ruchu Chorzów, a ta decyzja na pewno zaważyła na moim piłkarskim życiu. Nie ma Dawida, ale są inni. Młodzi, równie utalentowani. To źródło nigdy nie wyschnie. Trzeba tylko pracować, szukać, starać się wyłowić kolejnych zawodników dla pierwszej drużyny – mówi.
Bizacki przyznaje, że zdziwiło go, że w kadrze GKS-u jest przynajmniej trzydziestu piłkarzy z zawodowymi kontraktami. – Za moich czasów wyglądało to jednak inaczej. Jest ilość, ale w cenie powinna być przede wszystkim jakość – zaznacza.
Na razie jednak z GKS-em rozstał się tylko doświadczony Marcin Radzewicz. Bez nowej umowy pozostaje Seweryn Gancarczyk. Coraz głośniej mówi się również o tym, że odejdzie Łukasz Matusiak.
– Temat ewentualnego przedłużenia kontraktu z Sewerynem rzeczywiście trwa już zbyt długo. Piłkarz musi wiedzieć na czym stoi, a nie żyć w niepewności. W tym tygodniu spotkamy się z trenerem Ryszardem Tarasiewiczem i na pewno podejmiemy wiążącą decyzję – mówi.
Kto jeszcze może opuścić GKS? – Na pewno kilku młodych graczy, którzy zamiast zdobywać doświadczenie na boisku oglądają mecze z trybun lub z ławki rezerwowych. Poszukamy dla nich klubów, w których zyskają niezbędny szlif, a potem – na co liczymy – wrócą do Tychów lepsi – podkreśla. Taką drogę przebył Damian Nieśmiałowski, który wraca do GKS-u po okresie wypożyczenia do Garbarni Kraków.
Bizacki przyznaje, że o pozyskanie nowych, wartościowych graczy nie jest łatwe. – Przeszkodą są przede wszystkim pieniądze. Zawodnikom, a już na pewno ich menedżerom, wydaje się, że GKS to kraina mlekiem i miodem płynąca. Stawki jakie się nam proponuje są zupełnie inne niż w przypadku innych pierwszoligowych klubów. Zawodnicy, którzy za wiele ostatnio nie grali oczekują długoletnich, wysokich kontraktów. Dla mnie to trochę przejaw braku ambicji. Najpierw coś pokaż, daj od siebie, a potem oczekuj. Na początek krótsza umowa z opcją przedłużenia. To dużo bardziej uczciwe rozwiązanie – zaznacza.
GKS miał chrapkę na kilku młodych graczy z ligową przeszłością. Nieoficjalnie padały nazwiska Łukasza Monety, Kamila Mazka czy Jakuba Araka. Moneta trafił do Zagłębia Lubin, gdzie na razie jest też i Mazek. Arak pozostaje piłkarzem Lechii Gdańsk, a wiąże się go również z Piastem Gliwice. – Nie da się ukryć, że w zderzeniu z Ekstraklasą nasze możliwości negocjacyjne topnieją – przyznaje Bizacki.
GKS szuka także wśród obcokrajowców. Stąd i pomysł, żeby dać szansę Keon Danielowi. Były reprezentant Trynidadu i Tobagu jest znany nad Wisłą z gry we Flocie Świnoujście i Miedzi Legnica, gdzie miał okazję poznać trenera Tarasiewicza. Pomocnik ma w przyszłym tygodniu pojawić się w Tychach i wtedy okaże się czy ma szansę na angaż.