Znak „Stop” był nielegalny, więc policja nie może ukarać kierowcy.
– Wjechałem przed maskę renault, bo tylko tam było miejsce. Kierowca tej furgonetki chcąc później jechać dalej, musiałby tylko cofnąć się o metr. Pasażera tego pojazdu tak to zirytowało, że wyskoczył i wylał na przednią szybę mojego auta jakąś tłustą klejącą substancję – opowiada Smokowski.
Kiedy zadzwonił na policję i czekał na połączenie z oficerem dyżurnym, kierowca renault próbował odjechać. Smokowski wyskoczył więc przed maskę furgonetki i własnym ciałem blokował przejazd. Kierowca furgonetki delikatnie na niego najechał, po czym uciekł z miejsca zdarzenia. Za czyszczenie szyb i wymianę wycieraczek Smokowski zapłacił 600 zł.
– Przekazałem policjantom nagranie z mojego rejestratora wideo i powiedziałem, że domagam się ścigania sprawcy. Mundurowi próbowali mnie przekonać, że sprawa nie ma sensu, ale się uparłem dla zasady. No i ten upór odbił mi się czkawką – mówi Smokowski.
Mundurowi przeanalizowali przekazane przez niego nagranie wideo i uznali, że to on popełnił dwa wykroczenia. Komenda skierowała do Sądu Rejonowego w Tychach wniosek o ukaranie Smokowskiego za utrudnianie ruchu poprzez blokowanie przejazdu furgonetce, a także niezastosowanie się do znaku „Stop” na parkingu restauracji McDonald’s.
Tyski sąd w trybie nakazowym (bez przesłuchania obwinionego i świadków, wyłącznie na podstawie materiałów policji) uznał go za winnego i wymierzył mu 400 zł grzywny. A sprawa kierowcy, który wylał na szybę oleistą substancję, została umorzona.
Smokowski złożył sprzeciw od wyroku, zarzucając mundurowym brak znajomości przepisów. Napisał, że parking restauracji McDonald’s nie może być traktowany jako strefa ruchu, bo nie było tam znaków wskazujących na jej początek i koniec. Komenda nie wycofała jednak wniosku o ukaranie kierowcy. Proces w tej sprawie toczył się więc ponad rok.
– Okazało się, że nie tylko nie było tam oznaczenia początku i końca strefy ruchu, ale dodatkowo wszystkie stojące tam znaki zostały postawione nielegalnie, bez zgłoszenia tego w odpowiednich instytucjach – przyznaje Monika Stalmach-Ćwikowska, szefowa Prokuratury Rejonowej w Tychach.
W tej sytuacji Smokowski złożył zawiadomienie o poświadczeniu nieprawdy w dokumentach przez oficera, który skierował do sądu pismo wskazujące, że oznakowanie parkingu McDonalda było prawidłowe. Zajmująca się tym prokuratura w Będzinie odmówiła jednak wszczęcia śledztwa. Prokuratorzy uznali, że policjant faktycznie zatwierdza pisma dotyczące wykroczeń, ale w tym przypadku nie można mówić, że poświadczył nieprawdę świadomie, „bo pism takich podpisuje kilkadziesiąt dziennie”.
Podczas ostatniej rozprawy przed sądem Waldemar Smokowski poprosił o uniewinnienie oraz obciążenie kosztami procesu Skarbu Państwa. Nieoczekiwanie jego wniosek poparła prokuratura, która włączyła się do sprawy.
– Nie mamy wątpliwości, że w kwestii niezastosowania się do znaku „Stop” na parkingu McDonalda nie należy karać tego kierowcy, bo w tym miejscu nie obowiązywały przepisy ruchu drogowego. Także zarzut dotyczący utrudniania ruchu jest dyskusyjny, ale daliśmy go pod ocenę sądu – mówi prokurator Stalmach-Ćwikowska. Wyrok w tej sprawie zostanie ogłoszony w przyszłym tygodniu.
– Policjanci zgromadzili materiał dowodowy w postaci zeznań świadków, oględzin miejsca zdarzenia, a także zapisu rejestratora wideo i materiał ten wskazywał na popełnienie wykroczenia. Jednak ostateczną ocenę podejmie sąd – powiedziała nam aspirant Barbara Kołodziejczyk, rzecznik prasowy komendy miejskiej w Tychach.
Smokowski uważa, że policja chciała się na nim odegrać za to, że domagał się ścigania pasażera renault. – Chciałbym się jednak dowiedzieć, ilu kierowców w ciągu kilku ostatnich lat bezprawnie ukarano za niestosowanie się do znaków drogowych na parkingu McDonalda. Zapytam o to komendanta miejskiego – zapowiada Smokowski.
PS Dane bohatera zostały zmienione.
Źródło : http://katowice.wyborcza.pl/