Jerzy Dudek w Tychach chciałby zorganizować mecz legend reprezentacji Polski i Czech.
Właśnie minęło 20 lat od momentu upadku Sokoła Tychy, z którego to klubu właśnie pan zrobił największą karierę. Jak pan wspomina czas spędzony w Tychach?
Z dużym sentymentem wspominam ten okres. To były naprawdę fajne czasy. Grałem w Tychach tylko przez pół roku, rozegrałem w tym klubie zaledwie 15 meczów, ale tak naprawdę to była dla mnie taka trampolina do wielkiej piłki.
Niewiele jednak brakowało, by nie trafił pan jako 23-letni chłopak do Tychów.
Miałem wówczas także inne propozycje. Chciała mnie między innymi Odra Wodzisław, ale ja wybrałem Tychy. Przed podjęciem decyzji radziłem się starszych zawodników i wszyscy mi odradzali przenosiny do Sokoła, który był w przerwie zimowej na spadkowym miejscu. Pomyślałem sobie jednak, że nawet jak drużyna spadnie, to będę miał pół roku, żeby się pokazać w Ekstraklasie i to mi się udało. W drużynie panowała super atmosfera i to głównie ona była naszą siłą, bo na pewno nie warunki organizacyjne. Dość powiedzieć, że gdy w marcu spadł śnieg i odwołano nasz ligowy mecz z Widzewem, to kompletnie nie mieliśmy gdzie trenować i ćwiczyliśmy w pobliskim parku na polance, pod którą biegła rura ciepłownicza, bo tylko na tym wąskim pasku zielonej trawy mogliśmy coś robić.
Pewnie mało kto może w to dzisiaj uwierzyć, ale pan broniąc w Tychach w Ekstraklasie jeździł po meczach czy treningach do domu autobusem…
Trener Marek Kostrzewa podwoził mnie z Tychów do Przyszowic samochodem. Tam wysiadałem i jechałem do domu na osiedlu w Szczygłowicach autobusem linii 47. Jak w tym samym czasie grał Górnik, któremu od małego kibicowałem, to zwykle z Zabrza wracali nim do domu także moi kumple. Było wtedy sporo śmiechu, że piłkarz z Ekstraklasy jeździ komunikacją miejską.
Czy gdyby nie było Sokoła nie byłoby też Jerzego Dudka w Feyenoordzie?
Pojechałem z Sokołem na obóz do Holandii i tam zagrałem dwa dobre sparingi. Już wtedy Feyenoord chciał mnie u siebie zostawić, choć ja oczywiście o tym nie wiedziałem. Sokół bardzo długo negocjował z Concordią mój transfer, a ja przez cały grudzień byłem w Tychach na testach. Tymczasem już dzień po naszym powrocie z Holandii błyskawicznie sfinalizowano moje przenosiny, a Sokół zgodził się na wszystkie warunki Concordii, w tym 40-procentowy udział w kolejnym transferze, bo wiedział o zainteresowaniu Feyenoordu. Holendrzy przez te pół roku w Tychach uważnie mnie obserwowali, a latem trafiłem do klubu z Rotterdamu.
Rozmawiamy na nowym pięknym Stadionie Miejskim w Tychach. Był pan już tutaj na meczu?
Jeszcze nie miałem okazji. Byłem zaproszony na mecz otwarcia z FC Koeln, ale nie było mnie wtedy w kraju. Mam nadzieję, że przyjadę na któreś ze spotkań Młodzieżowych Mistrzostw Europy. Umawiałem się z kolegami z Czech, z którymi grałem w Liverpoolu, że się wtedy spotkamy. Mają przyjechać Vladimir Smicer i Patrik Berger. Obejrzymy występ czeskiej młodzieżówki, a przy okazji pogramy sobie w golfa.
Skoro już o rozpoczynającym się za dwa tygodnie w naszym kraju Euro młodzieżówek mowa to proszę powiedzieć na co pan liczy w tej imprezie ze strony polskiej reprezentacji?
Jak się popatrzy na naszych zawodników, na to w jakich klubach grają i jaką mają świadomość, to widać, że naprawdę możemy w tych mistrzostwach dużo ugrać. Brak Milika i Zielińskiego na pewno jest osłabieniem, ale otwiera szansę dla innych. W hiszpańskiej młodzieżówce grali kiedyś tacy piłkarze jak Casillas, Iniesta czy Pujol, bo kadra U21 jest znakomitą kuźnią talentów. Wiadomo, że to jest turniej. O wszystkim może decydować dyspozycja dnia, ale mam nadzieję, że nasi młodzi i bardzo utalentowani piłkarze odniosą na polskich boiskach sukces. Tego z pewnością życzą sobie wszyscy polscy kibice.
Nie wiadomo czy w półfinale MME na Stadionie Miejskim zagra reprezentacja Polski, ale ponoć jest szansa, że na murawie tyskiego stadionu pojawi się kiedyś Jerzy Dudek?
Rozmawiamy na temat organizacji meczu legend polskiej i czeskiej reprezentacji. Miałby się on odbyć w jednym z miast na południu Polski i Tychy są jedną z możliwych lokalizacji spotkania dawnych gwiazd reprezentacji Polski i Czech.
Lubi pan występować w tych spotkaniach słynnych oldbojów?
W marcu grałem w meczu legend Liverpoolu i Realu Madryt. Pierwszą połowę zagrałem w barwach The Reds, a drugą w ekipie Królewskich. Teraz wróciłem z Madrytu, gdzie grałem na stadionie Atletico w meczu legend na rzecz fundacji papieża Franciszka. Grały w nim największe gwiazdy na czele z Maradoną i Zizou. Na Zachodzie prawie każdy zespół ma drużynę legend. Mam nadzieję, że w Polsce też to się przyjmie. 9 czerwca na stadionie Legii drużyna legend polskiej ligi oparta o zawodników kadry Jerzego Engela zmierzy się z dawnymi gwiazdami hiszpańskiej La Liga. W dzisiejszym futbolu kontakty kibiców z gwiazdami są bardzo ograniczone, natomiast dawni gracze mają dużo więcej czasu dla fanów. Zawsze można zrobić sobie z nami zdjęcie i wziąć autograf. Największą popularnością nasze mecze cieszą się w Azji.
W sobotę czeka nas finał Ligi Mistrzów, a pan jest jednym z czterech Polaków, którzy wygrali te rozgrywki. Kto zwycięży w spotkaniu w Cardiff?
Oczywiście stawiam na Real Madyt i wierzę, że Królewscy będą pierwszą drużyną w historii, która wygra Ligę Mistrzów dwa razy z rzędu.
Jerzy Dudek – Jako piłkarz grał w Concordii Knurów, Sokole Tychy, Feyenoordzie Rotterdam, FC Liverpool i Realu Madryt. W reprezentacji Polski rozegrał 60 spotkań i został najstarszym graczem naszej kadry. Wystąpił w finałach MŚ’ 2002.
Źródło : http://www.dziennikzachodni.pl/