„Byłem w piekle. Nie polecam” – opowieść o nawróceniu z Ryśkiem Riedlem w tle.

 


Był w piekle. Nie poleca. Maciek Sikorski, który przeszedł długą drogę wschodnich duchowości, mówi, jak jest.

To gotowy scenariusz na film – mawia się o takich historiach. Ale to nie dotyczy Maćka. Film to zbyt mało. Ta opowieść nadaje się na serial. A i tak trzeba byłoby podzielić go na sezony. Przed ekranem raz wybuchalibyśmy śmiechem, raz ocieralibyśmy (faceci – wiadomo – ukradkiem) łzy.

Nieprawdopodobna jest droga, którą przeszedł Maciek Sikorski. Pełna zawirowań, pęknięć, trzęsień ziemi, rozczarowań, stąpania po terytorium wroga. Sprawdzania nowych przestrzeni, białych plam na duchowej mapie. Opowiada o tym w swej autobiograficznej książce „Byłem w piekle. Nie polecam”.

Jednego nie można mu zarzucić: szczerości. Przez cały czas trawił go wewnętrzny ogień. Ten chłopak płonął, nie dawał za wygraną, nie akceptował łatwych odpowiedzi, które bezmyślnie łykało otoczenie. Szukał. Może zaraził się tym od Ryśka Riedla, który miał ogromny wpływ na wychowanego w Tychach chłopaka?

We wszystkim, co robił, był uczciwy. Reiki, Silva, mariaż z krisznowcami. To też było uczciwe, szczere, wyprane z politycznej hiperpoprawności. Stąpał po grząskim gruncie („Szkoła Edukacji Ekologicznej, astrologia, numerologia, Ananda Manga, buddyzm Diamentowej Drogi, joga, mnóstwo praktyk oddechowych, Huna. Można powiedzieć, że dotknąłem wszystkiego oprócz islamu”). Bóg znalazł go na złowrogim terytorium, gdy Maciek zorientował się, że za konkretnymi, pozornie niegroźnymi i oswojonymi praktykami stoją konkretne byty. Realne do bólu i uporczywie upominające się „o swoje”.

Kiedyś wylądowaliśmy z Maćkiem w Zakopanem. To była późna jesień z wszelkimi odcieniami szaroburości, która wymiotła z ulic przechodniów. Sypało, wiało. Przed willą, w której mieszkał Kornel Makuszyński, nasze dzieci odkryły niepozorną, przyprószoną śniegiem rzeźbę Koziołka Matołka. Tak, ta książka przypomina dorosłą wersję opowieści o tym poczciwym zwierzaku. Maciek błąkał się po całym świecie, by odkryć, że niebo jest tuż za rogiem. Ujrzał twarz Jezusa w czasie… seminarium reiki. „Jak długo każesz mi na siebie czekać” – usłyszał pełen tęsknoty głos i… poszedł w ciemno za światłem. Spadł na ziemię. Odkrył, że to, czego szukał poza wszelkimi możliwymi granicami, jest na wyciągnięcie ręki! Ta książka jest rodzajem spowiedzi generalnej, oczyszczenia, podsumowania, wywalenia śmieci. Zapaleniem światła.

 

 


Źródło : http://kultura.wiara.pl/