Wolimy miasta małe od dużych.
W ciągu ostatnich 10 lat najwięcej mieszkańców stracił Bytom, najwięcej zyskały Wyry.
W ciągu ostatniej dekady zniknęło spore miasto wielkości Tychów czy Rybnika. Od roku 2006 do 2015 miastom województwa śląskiego ubyło aż 136 tys. 359 mieszkańców. I mała pociecha w tym, że niewielkim Wyrom w powiecie mikołowskim przybyło w tym czasie 1431 osób, co jest najlepszym wynikiem w województwie. To najnowsze dane Urzędu Statystycznego w Katowicach. Przeanalizował je prof. Jan Czempas z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach. Z tegorocznej analizy wynika, że w ciągu dekady najwięcej straciły: Bytom (aż 8,46 proc. mieszkańców w stosunku do 2006 r.), Gliwice (minus 7,61 proc.), Sosnowiec (minus 7,52 proc.), Zabrze (minus 7,25 proc.), Świętochłowice (minus 7,22 proc.) i Częstochowa (minus 6,88 proc.).
Przez 10 lat Bytom stracił 15 tys. 779 mieszkańców (w 2006 miał ich 186 tys. 540, na koniec 2015 już tylko 170 tys. 761). To tak, jakby całe Łazy czy Wilamowice odłączyły się od tego miasta. Nieco ponad 15 tys. osób straciły też Gliwice. 16 tys. 863 mieszkańców stracił Sosnowiec, a 13 tys. 783 osoby Zabrze. Katowice w ciągu ostatnich lat zmalały o 14 tys. 590 mieszkańców (mniej więcej tyle mieszkańców miała Węgierska Górka w 2006), czyli straciły 4,64 proc. swojej ludności. W 2006 Katowice miały 314 tys. 500 mieszkańców, w rok 2016 weszły z 299 tys. 910.
Straciły, ale najmniej, Tychy (minus 1,57 proc.), Rybnik (minus 1,27 proc.), Żory (minus 0,75 proc.) i Mysłowice (minus 0,28 proc.).
W ciągu tych 10 lat urosły natomiast gminy miejsko-wiejskie i – oczywiście – wiejskie. Pierwszym przybyło 5448 mieszkańców (o 1,49 proc.), zwłaszcza Strumieniowi (wzrost o 7,84 proc., z 12 tys. 43 mieszkańców w 2006 do 12 tys. 987) i Wila-mowicom (o 11,12 proc., z 15 tys. 254 mieszkańców do 16 tys. 951). Pszczyna zanotowała niewielki, 3,73-procentowy wzrost, o 1868 mieszkańców. Gminom wiejskim przybyło aż 36 tys. 406 mieszkańców (wzrost o 4,39 proc.). To tak, jakby na tych terenach powstały nowe Kłobuck i Koniecpol lub Skoczów i Toszek.
Najbardziej urosły Wyry. O niemal jedną czwartą (dokładnie 22,34 proc.). W ciągu 10 lat przybyło tu 1431 osób. Z gminy liczącej 6406 mieszkańców stały się miejscowością z 7837 mieszkańcami. – W tych zestawieniach widać demograficzne uprzywilejowanie niewielkich zielonych miejscowości z tzw. rentą dobrego położenia – komentuje prof. Czempas. – Ludzie uciekają do dobrze skomunikowanych miasteczek i gmin ładnych, zadbanych przez samych mieszkańców i władze. Najmniej tracą mieszkańcy miasta, jak np. Tychy, które w swoich granicach mają zielone, wiejskie dzielnice.
Źródło : http://www.dziennikzachodni.pl/