Prezes GKS-u Tychy: Czekamy na kibiców Górnika, Zagłębia i GieKSy

Stadion 2– To nie jest stadion dla mnie, czy gminy. To jest obiekt dla kibiców. Także tych z innych miast. Wierzę, że docenią i uszanują nasze zaproszenie, a co za tym idzie także nasz obiekt. Walkę chcę oglądać tylko na boisku – mówi o planach na nowy, pierwszoligowy sezon Grzegorz Bednarski, prezes GKS-u Tychy.
GKS Tychy cieszy się na ponowną grę na zapleczu Ekstraklasy. Gra w pierwszej lidze to szereg nowych wyzwań, o których rozmawiamy z prezesem klubu.

Wojciech Todur: Biorąc pod uwagę zasobność klubowego portfela GKS Tychy będzie się plasował w pierwszej szóstce pierwszej ligi. Prawda?

Grzegorz Bednarski: – A skąd takie dane? Kluby przecież niechętnie informują o wysokości budżetów. Nie wiem, jak to wygląda na tle konkurencji, ale nie ukrywam, że chciałbym, żeby tak właśnie było.

Jesteśmy reprezentantem dużego, śląskiego miasta. Gramy na nowoczesnym stadionie. Mamy swoje cele, które chcemy realizować. A tego we współczesnym sporcie bez pieniędzy osiągnąć się nie da.

Nasz budżet jest budowany każdego dnia. Nie ma silnego GKS-u bez pomocy gminy, ale to nie znaczy, że nie wspierają nas sponsorzy. Nasz awans do pierwszej ligi na pewno otworzy nam drzwi do firm, które potrafią docenić sportowy sukces.

gkstychyWspomniał Pan on nowoczesnym stadionie. Ile zarabiacie na dniu meczowym? Ile osób musi przyjść na mecz GKS-u, żeby to się opłacało?

– Nasza sytuacja była dotąd specyficzna. W drugiej lidze nie nastawiliśmy się na wielkie zyski z tytułu organizacji meczu. Zależało nam na tym, żeby stadion był pełny. Żeby pokazać naszym kibicom, że wyjście na mecz, to przede wszystkim okazja do dobrej zabawy. I to się udało, o czym świadczą liczby. Ponad sześciu tysięcy osób średnio na jednym spotkaniu, to znakomite osiągnięcie.

Sami jednak na to zapracowaliśmy. Bilety na nasze drugoligowe mecze były tanie. Kosztowały raptem 5 i 10 złotych. Masę wejściówek też rozdaliśmy za darmo. Zapraszaliśmy przecież mieszkańców okolicznych miast i powiatów.

Chcieliśmy w nich na nowo rozbudzić miłość do GKS-u. Wiele z tych osób w przeszłości oglądało mecze w Tychach, ale z czasem odwróciło się od klubu. To była nasza inwestycja w ich wspomnienia.

Teraz cena biletów wzrośnie?

– Pracujemy nad tym. Wzrośnie, ale nowego cennika jeszcze nie podam. Nadal będziemy też kontynuować nasze akcje promocyjne. Może nie rozdamy już tyle biletów za darmo, ale tak całkiem z tej formy dystrybucji wejściówek nie zrezygnujemy. Wierzymy też w to, że osoby, które w minionym sezonie oglądały mecze z trybun wrócą i tym razem już zapłacą za bilet.

W nadchodzącym sezonie czekają was mecze z Górnikiem Zabrze, Zagłębiem Sosnowiec i GKS-em Tychy. Cieszy się Pan na te spotkania czy raczej obawia najazdu kibiców?

– Cieszę się. Gdy myślę o tak prestiżowych starciach to z miejsca czuję ciarki na plecach. Na to czekaliśmy. Na pewno nie zamkniemy naszego stadionu przed kibicami drużyn przyjezdnych. Po to budowaliśmy nasz obiekt, żeby cieszyć się właśnie taki meczami. To nie jest stadion dla mnie, czy gminy. To jest obiekt dla kibiców. Także tych z innych miast. Wierzę, że docenią i uszanują nasze zaproszenie, a co za tym idzie także nasz obiekt. Walkę chcę oglądać tylko na boisku.

Powoli zabieracie się za budowę nowej drużyny. Nowy na pokładzie to Jakub Kowalski, były gracz Ruchu i Podbeskidzia, a poza boiskiem ojciec chorych na mukowiscydozę dzieci.

– Fantastyczny facet. Skromny, ale mocno skoncentrowany na zadaniach, jakie przed nim stoją. Nie daje po sobie poznać, że walczy nie tylko na boisku. Takich ludzi potrzebujemy.

Taki skrzydłowy na pewno zrobi wiatrak z niejednego obrońcy w lidze. Myślę, że on też doceni i odwzajemni się za to, że trafił do dobrze zorganizowanego i w pełni wypłacalnego klubu.

Co dalej? Kto następny?

– Na pewno nie spoczęliśmy na lurach, jak to niektórzy myślą. Pracujemy i za kilka dni, tygodni pochwalimy się kolejnymi transferami. To będą konkretne strzały. Może trzy, może pięć…? Wartość drużyny na pewno wzrośnie.

Nie interesują nas zgrane karty. Ekstraklasa w CV też o niczym nie świadczy. Postawimy zawodników, którzy maja walkę w genach i nie boją się ciężkiej pracy. Cały czasy realizujemy swój plan. Odmładzamy i wzmacniamy.

A co z waszym młodym utalentowanym obrońcą? Pisaliśmy, że Jakub Kiwior będzie kontynuował karierę w Anderlechcie Bruksela?

– To możliwe. Ten klub wciąż jest w grze o tego gracza. Kluby jednak jeszcze nie podpisały dokumentów.


Źródło : http://www.slask.sport.pl/