Nie było mocnych na tyszan w tegorocznej edycji pucharowych zmagań Podokręgu Tychy. Podopieczni trenera Jarosława Zadylaka pokonując 4:1 MKS Lędziny jednocześnie obronili trofeum wywalczone w poprzednim roku.

Zanim doczekaliśmy się pierwszego trafienia, długo przyszło nam oglądać nieskuteczne próby sforsowania szyków obronnych gospodarzy. Trzeba jednak dodać, iż swoje zrobił także stan murawy, która lekko mówiąc nie był najlepszej jakości.

W 11. minucie spotkania Orliński zdecydował się na strzał zza linii 16 metra, ale piłka po jego uderzeniu nie sprawiła żadnych problemów Kuchcie. Podobnie z resztą jak po strzale Słanka z 22. minuty. Chwilę później to miejscowi stanęli przed szansą otwarcia wyniku. Ingram jednak fatalnie spudłował po podaniu Wodnickiego i Dana tylko odprowadził piłkę wzrokiem.

W 25. minucie prezent przed polem karnym otrzymał Biegański, ale wolej w jego wykonaniu był tyleż mocny co i niecelny.

Niespełna kwadrans później Parkitny będąc w polu karnym rywali sprawdził refleks golkipera MKSu. Ten co prawda ofiarnie wybił piłkę na róg, ale jak się okazało chwilę później było to tylko przysłowiową „wodą na młyn” dla tyszan. Ci bowiem za sprawą dośrodkowania Orlińskiego wprost na głowę Plocha wyszli na prowadzenie, którego nie oddali już do przerwy.

Historia strać z lędzinianami pokazuje, że żaden wynik nie jest bezpieczny, a już na pewno nie skromne 1:0. Tak też było i tym razem. W 51. minucie „Trójkolorowi” podarowali rywalom rzut karny i wydawało się, że mecz zacznie się od nowa.

Na nieszczęście dla gospodarzy jednak, kolejny raz okazało się, iż karny to jeszcze nie bramka. Do „wapna” podszedł najskuteczniejszy zawodnik MKSu – Kostrzewa i huknął tak, że piłka przeleciała nad bramką Dany.

W 62. minucie na bezpośredni strzał z rzutu wolnego zdecydował się Pipia, czym wywalczył rzut rożny. Kilkadziesiąt sekund później kapitan tyszan wrzucił piłkę w pole karne miejscowych, a tam celną główką popisał się Zarębski podwyższając prowadzenie na 2:0.

Po upływie trzech minut do głosu niespodziewanie doszli gospodarze. Na domiar złego zdołali wykorzystać moment dekoncentracji tyszan i po wyrzucie z autu Kostrzewa „przełamał” dłonie Dany, lokując futbolówkę w siatce.

Nie był to dobry mecz w naszym wykonaniu, tyska młodzież była dzisiaj zdecydowanie lepsza od mojej drużyny i gratuluję wygranej gościom. Może gdybyśmy wykorzystali rzut karny, to przy stanie 1:1 coś by się zmieniło, ale zabrakło nam skuteczności i motoryki – podsumował trener gospodarzy Adrian Napierała.

Na więcej jednak obrońcy trofeum już nie pozwolili rywalom i w kolejnych minutach dokładając dwa trafienia uspokoili sytuację na boisku. Na 3:1 podwyższył Orliński wykorzystując zagranie Pipi z rzutu wolnego. A na kwadrans przed końcem meczu Żelazowski dostawił tylko nogę do zagrania Orlińskiego i było 4:1.

Od 77. minuty miejscowym przyszło grać w dziesięciu po czerwonej kartce dla Zygmy i ostatecznie mecz zakończył się zwycięstwem GKS II Tychy.

Patrząc na stan boiska to pierwsza połowa i tak była poprawna w naszym wykonaniu. Przede wszystkim cieszy, że realizowaliśmy przedmeczowe założenia. Po przerwie natomiast dołożyliśmy konkretów, strzeliliśmy kilka bramek i wygraliśmy. Rywale co prawda mieli rzut karny i później zdołali nawet zdobyć gola, ale ostatecznie Puchar powędrował w nasze ręce – powiedział trener Jarosław Zadylak.

MKS Lędziny – GKS II Tychy1:4 (0:1)
0:1 Ploch (40. głową)
0:2 Zarębski (63. głową)
1:2 Kostrzewa (66. głową)
1:3 Orliński (69.)
1:4 Żelazowski (75.)

Sędziował: Jacek Bielecki (Tychy)

GKS II Tychy: 22. Dana – 3. Słanek, 4. Zarębski Ż, 7. Żelazowski, 8. Orliński (77, 5. Chwaja), 9. Ploch, 10. Biegański (87, 32. Krzak), 11. Parkitny (77, 20. Gaża), 17. Pipia, 23. Rabiej, 34. Kacprowski (54, 6. Oleksy). Trener Jarosław Zadylak.