Zwycięstwo tyskich rezerw.

 


Nic dwa razy się nie zdarza? A jednak „Trójkolorowi” podobnie jak to miało miejsce jesienią, tak i teraz poradzili sobie z Łękawicą wygrywając 3:2. Ponownie strzelając bramkę na wagę trzech punktów w ostatnich minutach meczu.

Już w 47 sekundzie spotkania tyszanie przeprowadzili skuteczną akcję. Co prawda Byrtek zdołał wybronić uderzenie kapitana tyszan, ale wobec dobitki Janiaka był już bezradny i musiał skapitulować.

Pięć minut później powinno być 2:0, ale tym razem golkiper gości wykazał się niesamowitym refleksem wyjmując piłkę „spod lady” po strzale Palucha. Podobnie z resztą było w 10. minucie spotkania, tym razem Byrtek wyjął futbolówkę z samego okna po próbie Biegańskiego.

Niewykorzystane sytuacje zemściły się w 38. minucie. Piłkę z rzutu wolnego z okolicy 25 metra uderzał Piórecki, a ta ku rozpaczy Czarnogłowskiego wpadła tam, gdzie śpi sowa – jak zwykło się mawiać w Brazylii.

Jeszcze przed przerwą tyszanie mogli ponownie wyjść na prowadzenie, ale zgranie Kopczyka piłki głową na dalszy słupek nie znalazło adresata i drużyny schodziły do szatni przy stanie 1:1.

Przespaliśmy nieco pierwszą połowę, byliśmy w tej części gry za mało agresywni i oddaliśmy rywalom środek pola – tłumaczył trener GKS II Tychy.

Po zmianie stron gospodarze od pierwszych minut starali się narzucić swój styl gry i już po chwili wprowadzony świeżo na boisko Dzięgielewski znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem Orła, niestety musiał jednak uznać jego wyższość. Podobny efekt przyniósł strzał Biegańskiego z 57 minuty.

Pięć minut później idealną okazję do objęcia prowadzenia dla GKSu miał Machowski, ale będąc na piątym metrze fatalnie przestrzelił posyłając piłkę nad bramką. Z kolei w następnej akcji sytuację sam na sam z Byrtkiem przegrał Krężelok.

To, co pokazał nasz bramkarz, to nie jest przypadek. W każdym meczu możemy na niego liczyć i dzisiaj też tak było – ocenił postawę swojego podopiecznego trener Orła Łękawica.

Podopieczni trenera Sebastiana Idczak dopięli swego w 71. minucie, a tym który wpisał się na listę strzelców był Dzięgielewski wykorzystując podanie Pipi.

Cieszy, że na tle takiego przeciwnika, który dysponuje tak zdolną młodzieżą wyglądaliśmy całkiem dobrze. Niestety punkty znów na uciekły i nawet piękne bramki nie są w stanie osłodzić nam tej goryczy porażki – tłumaczył trener gości Marcin Osmałek.

Radość miejscowych nie trwała zbyt długo. W 82. minucie goście za sprawą Bieguna i jego uderzenia z woleja ponownie doprowadzili do wyrównania. Mylił się jednak ten, kto myślał, że to koniec emocji i bramek. Kilkadziesiąt sekund później Machowski zrobił użytek z podania Pipi i uderzeniem z głowy obił ręce Byrtka kierując piłkę do siatki, dając tym samym, jakże cenne, trzy punkty swojej drużynie.

Po zmianie stron przejęliśmy inicjatywę nad boiskowymi wydarzeniami, raz za razem zagrażając bramce rywalom. Niestety znów zawiodła skuteczność, bo ten wynik mógł być okazalszy, ale tu sporo krwi napsuł nam bramkarz gości. Najważniejsze, że pokazaliśmy charakter i po walce do samego końca zainkasowaliśmy trzy punkty – zakończył trener Sebastian Idczak.

GKS II Tychy – LKS Orzeł Łękawica 3:2 (1:1)
1:0
 Janiak (1.)
1:1 Piórecki (38. wolny)
2:1 Dzięgielewski (71. głową)
2:2 Biegun (82.)
3:2 Machowski (84.głową)

Sędziował: Marcin Bielawski (Mysłowice)

GKS II Tychy: 12. Czarnogłowski – 7. Rutkowski, 19. Kopczyk, 32. Bielusiak Ż, 17. Pipia, 11. Ploch Ż, 34. Krężelok, 8. Biegański (80, 14. Borzęcki), 23, Machowski (84. 24. Rabiej), 25. Paluch, 10. Janiak (46, 9. Dzięgielewski Ż). Trener Sebastian Idczak.


Źródło : http://gkstychy.info/pilka-nozna/