W swoim przedostatnim meczu rundy jesiennej na własnym stadionie tyscy rezerwiści pokonali LKS Czaniec 4:1, przerywając rywalom tym samym serię ośmiu meczów bez porażki.

Już w 5. minucie tyszanie mogli otworzyć wynik spotkania, ale strzał Machowskiego nie sprawił problemów Kierlinowi. Dwie minuty później groźnie główkował Pipia, ale i tym razem golkiper gości był na posterunku. Podobnie z resztą jak w minucie 9., kiedy to kąśliwym uderzeniem niemal spod narożnika boiska popisał się Stefaniak.

Na następne okazje przyszło nam poczekać do 23. minuty. Misztal idealnie zagrał prostopadłą piłkę między obrońców, wprost do Kacpra Piątka, a ten niczym profesor położył bramkarza gości i strzałem do pustej bramki dał prowadzenie swojej drużynie.

W tej odsłonie tyszanie jeszcze trzykrotnie mieli szansę na podwyższenie wyniku, ale kolejno Piątek, Pipia i Misztal nie znaleźli sposobu na Kierlina.

Dziesięć minut po wznowieniu gry „Trójkolorowi” podwyższyli na 2:0. Na listę strzelców wpisał się Krężelok, który uderzeniem z głowy wpakował piłkę „pod ladę” wykorzystując tym samym wrzutkę Stefaniaka z rzutu wolnego.

W 59. minucie przed szansą stanął najskuteczniejszy strzelec gości – Oczko, ale posłał piłkę daleko od bramki Odyjewskiego.

Kilka chwil później tyszanie powinni prowadzić już 3:0, ale fatalnie rozegrali kontratak i bramkarz przyjezdnych bez problemu złapał futbolówkę.

Niewykorzystane sytuacje zemściły się w 71. minucie. Tym razem Oczko nastawił już swój celownik i z pomocą słupka ulokował piłkę w siatce.

Po straconej bramce na 2:1 przeciwnik poczuł wiatr w żaglach, ale nie pozwoliliśmy Czańcowi na więcej, na dodatek pod koniec meczu dołożyliśmy dwa trafienia – tłumaczył grający trener GKS II Tychy.

Fakty są takie, że na boisku wygrał lepszy zespół. My mieliśmy swój moment w tym meczu, ale te kilkanaście minut drugiej połowy to za mało, by myśleć o korzystnym wyniku – powiedział trener gości Szymon Waligóra.

Gdy wydawało się, że sobotnie starcie skończy się wynikiem, który najczęściej padał pomiędzy naszymi drużynami, to do pracy ponownie zabrali się miejscowi, zaliczając tym samym piorunującą końcówkę. Wpierw w zamieszaniu pod bramką LKSu strzałem po ziemi na 3:1 podwyższył Orliński, a w drugiej minucie doliczonego czasu gry Stefaniak uderzeniem z rzutu wolnego z okolicy 25. metra nie dał szans Kierlinowi, ustalając tym samym wynik spotkania na 4:1.

Na pewno zagraliśmy najlepszy mecz od czasu starcia z rezerwami Podbeskidzia. Nie pozwoliliśmy przeciwnikowi na zbyt wiele, a gdyby nasza skuteczność była na nieco wyższym poziomie to już w pierwszej połowie mielibyśmy spokój – powiedział drugi trener Łukasz Kopczyk.

GKS II Tychy – LKS Czaniec 4:1 (1:0)
1:0
 K. Piątek (23.)
2:0 Krężelok (55. głową)
2:1 Oczko (71.)
3:1 Orliński (89.)
4:1 Stefaniak (90. wolny)

Sędziował: Adam Jakubczyk (Mikołów)

GKS II Tychy: 1. Odyjewski – 17. Pipia , 4. Zarębski Ż, 19. Kopczyk, 3. Stefaniak, 11. Misztal (76, 31. Orliński), 47. Biegański (63, 14. Dzięgielewski), 24. Paluch Ż (81, 8. Staniucha), 32. Krężelok, 77. K. Piątek (71, 13. Pawlusiński), 79. Machowski. Trener Jarosław Zadylak.