Drugi mecz z rzędu tyszanie zgarnęli zwycięstwo zdobywając decydującą bramkę w doliczonym czasie gry, gorzej, że znów tracąc dwa gole po prostych błędach.

Lepiej w ten mecz weszli gospodarze, którzy już w 12. minucie za sprawą Szymona Byrtka zagrozili bramce Sipa, ale ten zdołał wybić piłkę na róg. Dwie minuty później, golkiper tyszan nie miał już tyle szczęścia, a bramkę z rzutu wolnego zdobył Pośpiech, uderzając z 20 metrów tuż przy słupku.

Miejscowi jednak długo nie nacieszyli się prowadzeniem, ba, za sprawą Nowaka w cztery minuty losy meczu odwróciły się o 180 stopni. Wpierw napastnik tyszan wykorzystał prostopadłe podanie od Palucha i ze stoickim spokojem w sytuacji sam na sam pokonał Łukasza Byrtka, by po chwili w zamieszaniu pod bramką Orła podwyższyć na 1:2. Przy drugim trafieniu miejscowi sygnalizowali zagranie ręką, ale sędziowie nie dopatrzyli się złamania przepisów i gola uznali.

W 32. minucie swoją szansę miał Stefaniak, ale jego uderzenie zablokowali obrońcy miejscowych. Z kolei w 39. minucie tyszanom przydarzył się błąd w obronie, który bezlitośnie wykorzystał Szymon Byrtek, doprowadzając tym samym do wyrównania.

Kolejny raz przytrafiają nam się proste błędy, gorzej, że ich następstwem są stracone bramki. Choć w tym meczu błędy popełniali wszyscy. Nad naszą grą w defensywie będziemy musieli jeszcze mocniej popracować – powiedział trener gości Jarosław Zadylak.

Po zmianie stron mocniej zaatakowali przyjezdni. W 61. minucie Machowski wbiegł odważnie w pole karne rywali, ale mając obrońcę u boku zdołał tylko wywalczyć rzut rożny, po którym tyszanie mogli, a nawet powinni wpisać się na listę strzelców. Wpierw jednak Krężelok trafił prosto w bramkarza, a Zarębski przy dobitce ostemplował słupek.

Pięć minut później Pośpiech uderzeniem z rzutu wolnego, na wysokości dwudziestego metra, obił poprzeczkę i jęk zawodu poniósł się po trybunach gospodarzy.

Na nieco ponad kwadrans przed końcem regulaminowego czasu gry miejscowi znów zaatakowali, ale czujny Kopczyk zablokował w ostatniej chwili Mrózka.

Od tego momentu na boisku więcej było napomnień sędziowskich, niż składnych akcji. Choć już wcześniej arbiter sięgał po żółty kartonik sześciokrotnie. W ferworze emocji na napomnienie zapracował także trener tyszan.

Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, jaka drużyna do nas przyjeżdża i z kim nam się przyjdzie zmierzyć. Długo walczyliśmy jak równy z równym i mimo porażki jestem zadowolony z postawy mojego zespołu. Niestety, mimo iż daleki jestem od oceny pracy sędziów, to jednak ich postawa miała wpływ na jakość widowiska – powiedział trener miejscowych Marcin Osmałek.

W 89. minucie Machowski mógł strzelić decydującego gola, ale w ostatniej chwili bramkarz Orła zdołał nogą wybronić jego uderzenie. Byrtek nie miał już jednak nic do powiedzenia w drugiej minucie doliczonego czasu gry. Stefaniak zacentrował piłkę w pole karne, ta finalnie trafiła wprost pod nogi Palucha, a ten bez namysłu huknął „pod ladę”, ustalając tym samym wynik spotkania na 2:3.

Mieliśmy dzisiaj kilka trudnych momentów, ale poradziliśmy sobie i dzięki grze do końca odnosimy zwycięstwo. Musimy przywyknąć do tego, że każdy rywal będzie chciał się nam postawić i pokrzyżować szyki – zakończył trener GKS II Tychy.

LKS Orzeł Łękawica – GKS II Tychy 2:3 (2:2)
1:0 Pośpiech (14.)
1:1 Nowak (21.)
1:2 Nowak (24.)
2:2 Sz. Byrtek (39.)
2:3 Paluch (90.)

Sędziował: Szymon Janicki (Piekary Śląskie)

GKS II Tychy: 1. Sip – 17. Pipia Ż (90, 77. Rutkowski), 19. Kopczyk Ż, 4. Zarębski Ż, 3. Stefaniak, 32. Krężelok Ż, 24. Paluch, 79. Machowski, 11. Misztal, 47. Biegański (68, 18. Staniucha Ż), 8. Nowak. Trener Jarosław ZadylakŻ.