Zina 4 liga : LKS Orzeł Łękawica – GKS II Tychy 0:2

 


Od zwycięstwa do zwycięstwa, tak wygląda droga rezerw GKS Tychy w czwartej lidze. Starcie z beniaminkiem – Orłem Łękawica – było piątym kolejnym meczem, w którym tyszanie zgarnęli trzy punkty, na dodatek nie tracąc przy tym bramki.

Już w 2. minucie spotkania Kopczyk mógł otworzyć wynik, jednak piłkę po jego uderzeniu z linii bramkowej wybili obrońcy gospodarzy. Chwilę później z dystansu przymierzył Krężelok, ale tym razem futbolówka minimalnie minęła się z bramką. W kolejnych minutach swoje okazje mieli obaj z braci Rutkowskich, ale żadna z prób nie wpłynęła na zmianę rezultatu.

W 8. minucie na wejście w pole karne zdecydował się Paluch, idealnie obsłużył ustawionego na piątym metrze Misztala, a ten precyzyjnym strzałem przy dalszym słupku otworzył wynik.

Po niespełna 20. minutach mogło być 0:2, ale piłka po strzale Machowskiego z okolicy 22 metra ostemplowała tylko poprzeczkę. Chwilę później młody tyszanin miał jeszcze większego pecha, bowiem jeden z rywali ostrym wejściem w nogi zakończył jego udział w tym spotkaniu.

Przerwa spowodowana kontuzją Machowskiego trochę wybiła nas z rytmu i oddaliśmy rywalom pole. Trzeba jednak zaznaczyć, że przeciwnik praktycznie w ogóle nam nie zagroził – tłumaczył trener Jarosław Zadylak.

W 30. minucie dobrą dwójkową akcję przeprowadził Paluch z Kajetanem Rutkowskim, niestety w polu karnym rywala zabrakło zamknięcia i piłka spokojnie opuściła plac gry.

Rywale mogli wrócić do gry jeszcze przed przerwą, ale kontra Mrózka z Hałatem zakończyła się wyjątkowo niecelnym strzałem tego drugiego.

Pięć minut po wznowieniu gry tyszanie znów zaatakowali, finalnie Paluch zgrał głową piłkę do nadbiegającego K. Rutkowskiego, ale temu zabrakło centymetrów, by skierować piłkę do siatki.

W 55. minucie miejscowi zagrozili bramce Dany, jednak strzał Żabickiego, który zamykał akcję po rzucie rożnym, okazał się minimalnie chybiony. W następnej akcji to „Trójkolorowi” powinni zdobyć gola, ale wpierw Biegański w sytuacji sam na sam z Byrtkiem przegrał pojedynek z bramkarzem Łękawicy, a przy dobitce naszego kapitana futbolówka zatrzymała się na słupku.

Dziesięć minut później groźnie zrobiło się pod bramką GKSu, ale uderzenie najlepszego strzelca Orła – Roberta Mrózka – nie sprawiło Danie większych problemów.

Rywale znają już nasz najistotniejszy atut i potrafią się na niego przygotować. Potrzebujemy większego impulsu w ofensywie – powiedział trener miejscowych Seweryn Kosiec.

Na nieco ponad kwadrans przed zakończeniem regulaminowego czasu gry akcję lewą stroną boiska zainicjowali Misztal z Biegańskim. Następnie piłka trafiła pod nogi Stefaniaka, a ten odważnym wejściem w pole karne ściągnął na siebie uwagę obrońców po czym odegrał na dalszy słupek, gdzie czekał już niepilnowany Paluch. Ten przymierzył z głowy i pewnym uderzeniem ustalił wynik na 0:2.

Cieszy, że mogliśmy znów zagrać na naturalnej murawie, choć trochę się obawiałem tego, żebyśmy sami sobie krzywdy nie zrobili. Wygraliśmy piąty mecz z rzędu, nie tracąc przy tym bramki. Dzisiaj okazji do podwyższenia znów było sporo, mogliśmy ten mecz zamknąć bardzo szybko, ale chyba tydzień wcześniej się wystrzelaliśmy – podsumował trener rezerw.

LKS Orzeł Łękawica – GKS II Tychy 0:2 (0:1)
0:1
 Misztal (8.)
0:2 Paluch (74.)

Sędziował: Sebastian Frenke (Rybnik)

GKS II Tychy: 99. Dana – 97. K. Rutkowski, 4. Zarębski, 19. Kopczyk Ż, 3. Stefaniak, 24. Paluch Ż (86, 5. Nowak), 79. Machowski (27, 9. Staniucha, 60, 17. Pawlusiński), 34. Krężelok, 11. Misztal, 47. Biegański (18. Dzięgielewski), 77. B. Rutkowski. Trener Jarosław Zadylak.


Źródło : https://gkstychy.info/pilka-nozna/