Protest w Sądzie Rejonowym w Tychach.

 


Większość pracowników Sądu Apelacyjnego w Katowicach nie przyszła w czwartek do pracy. – Chcieliśmy wziąć urlopy na żądanie, ale dyrektor telefonicznie próbowała nas od tego odwieść. Poszliśmy więc na zwolnienia lekarskie – mówili nam domagający się podwyżek urzędnicy. Podobny protest zaczął się w sądzie w Tychach.
Sąd Apelacyjny w Katowicach to najważniejszy sąd w województwie śląskim. Rozpoznaje apelacje wyroków wydanych przez sądy okręgowe w Katowicach, Gliwicach, Bielsku-Białej i Częstochowie. W czwartek pracujący tam urzędnicy administracji (protokolantki, referendarze, sekretarze) przyłączyli się do ogólnopolskiej akcji protestacyjnej. Domagają się tysiąca złotych podwyżki. Powód? Są jedną z najgorzej zarabiających grup administracji państwowej. Sekretarz z 15-letnim stażem dostaje 2,4 tys. zł na rękę. I pracuje więcej niż osiem godzin dziennie.
Rano w sekretariatach wydziałów cywilnych i wydziału pracy nie pojawił się ani jeden pracownik administracji. W wydziałach karnych było ich tylko kilku. Łącznie w całym sądzie zabrakło 83 pracowników administracji. To więcej niż trzy czwarte zatrudnionych. 
Podobny protest rozpoczął się w czwartek w Sądzie Rejonowym w Tychach. Tam do pracy nie przyszło 95 osób. Z kolei w piątek na ulicę wyjdą pracownicy Sądu Rejonowego Katowice Zachód.

Źródło : http://katowice.wyborcza.pl/