GKS Tychy gotowy do boju o ekstraklasę.

 


GKS Tychy po fantastycznej rundzie wiosennej minionego sezonu ma być teraz jednym z faworytów do awansu. Trener Ryszard Tarasiewicz jest dobrej myśli. – Pracowaliśmy przede wszystkim nad poprawieniem dynamiki. I myślę, że to się udało. Liczby nie kłamią. Patrzymy w przyszłość z nadzieją i optymizmem – mówi szkoleniowiec.

Trener zapowiadał, że GKS pozyska latem trzech, czterech piłkarzy. Tak się właśnie stało. Do drużyny dołączyli Sebastian Steblecki z Chojniczanki, Marcin Kowalczyk z Ruchu Chorzów i Paweł Giel z GKS-u Bełchatów. Kilku zawodników wróciło również z wypożyczeń do innych klubów.

Zespół opuściło również kilku graczy – m.in. Rafał Dobroliński, Łukasz Matusiak czy Jakub Vojtus. – Tematy personalne nigdy nie są łatwe. Niektórzy piłkarze odchodzą, bo nie mogą dać drużynie jakości, jakiej oczekuje trener. Inni potrzebują zmiany… Zawodnicy, którzy do nas doszli, na pewno dodadzą nam jakości, której oczekuję. Niewykluczone, że na tym nie koniec wzmocnień. Dopinamy jeszcze jeden transfer. To kwestia kilku dni – podkreśla trener, który zaznacza, że GKS to taki klub, w którym sporo się zawodnikami rozmawia. – Dzięki temu unikamy niepotrzebnych zaskoczeń. Szanujemy się. Mówimy uczciwie o naszych oczekiwaniach. Rozstaliśmy się w sympatycznej atmosferze – dodaje.

Trener cieszy się, że w GKS-ie udało się zatrzymać kilku piłkarzy, którzy mieli propozycje z innych klubów. W tym gronie Tarasiewicz wymienił Łukasza Grzeszczyka. Dla kapitana GKS-u będzie to już piąty sezon w Tychach.

– Chcę spełnić z GKS-em swoje marzenie, a takim jest awans do ekstraklasy. W przeszłości zaliczyłem kilka epizodów w lidze. Wtedy byłem jednak za słaby na grę w najwyższej klasie rozgrywkowej. Wierzę, że teraz jestem gotowy. Nie da się ukryć, że po ostatniej rundzie czujemy się mocni. Wygrane zawsze sprawiają, że pracuje się łatwiej. Za dobrymi wynikami zawsze idą też większe wymagania, ale tego właśnie chcemy – mówi Grzeszczyk.

Steblecki uważa, że poziom pierwszej ligi systematycznie idzie w górę. Pomocnik z Krakowa podkreśla, że GKS to klub, który ma przed sobą dobrą przyszłość. – Cieszę się, że będę częścią tego projektu – mówi.

– W przeszłości zawodnicy nie mieli takiej swobody przy zmianie barw klubowych. Gdy był ważny kontrakt, to nie było siły, żeby go nie wypełnić. Sam miałem kilka propozycji zmiany drużyny, ale dobrze czułem się w Śląsku Wrocław i tam grałem. To także kwestia przywiązania do klubu. Nie da się jednak ukryć, że jeżeli chce się robić postępy, a widzi się, że klub nie rokuje, to warto zmienić otoczenie. Myślę, że zawodnicy GKS-u – także ci nowy – są pod tym względem w komfortowej sytuacji – podkreśla Tarasiewicz.

Steblecki pochodzi z hokejowej rodziny. Jego ojciec, Roman Steblecki, to wybitny reprezentant Polski. – Hokej był obecny w moim życiu od dziecka. Próbowałem nawet swoich sił w tej dyscyplinie sportu. Gdy byłem w Krakowie, to lubiłem zajrzeć na lodowisko, żeby obejrzeć mecz. Myślę, że w Tychach będzie podobnie – mówi były piłkarz Górnika Zabrze.

GKS zacznie sezon wyjazdowym meczem z Odrą Opole. W kadrze na to spotkanie zabraknie Nicolasa Wróblewskiego i Piotra Ćwielonga. – Nicolas zmaga się z bakterią, która zaatakowała jego stawy kolanowe. Mam nadzieję, że uporamy się z tym problemem jak najszybciej. W przypadku Piotrka problemem jest naderwanie ścięgna Achillesa. Myślę, że będzie wykluczony z treningu przez cztery, pięć tygodni, a potem przez kolejne trzy, cztery będzie pracował na to, żeby wrócić na boisko. Na inaugurację spodziewam się trudnego meczu. Jesteśmy przygotowani również na to, że będziemy musieli zapomnieć o grze w piłkę, tylko iść na wyniszczającą wymianę ciosów. Oceniam, że dopiero po piątej kolejce przekonamy się, na co kogo stać. Jesienią rozegramy 21 kolejek. Jesień będzie według mnie najważniejsza w kontekście walki o awans. Gdy strata do czołówki wynosi siedem, osiem punktów, to potem trudno odrobić ten dystans. Tym bardziej że w walkę o awans jest w pierwszej lidze zazwyczaj zaangażowanych kilka drużyn. Dogoni się jedną, drugą, trzecią, ale na czwartą może zbraknąć już czasu – kończy trener.


Źródło : http://katowice.wyborcza.pl/