Mariusz Czerkawski o finale PHL.

 


O zbliżających się potyczkach finałowych w Polskiej Hokej Lidze rozmawiamy z byłym zawodnikiem klubów NHL i reprezentacji Polski Mariuszem Czerkawskim.

Jakie są Twoje wrażenia po zakończonych meczach półfinałowych, w których zgodnie z planem zwyciężyli faworyci?

Mariusz Czerkawski: – Wyniki w play-offach tylko potwierdziły dominację GKS Tychy i Comarch Cracovii. Również przed sezonem wielu ekspertów typowało taki właśnie skład finału. Nie można stwierdzić jednak, że w poprzednich meczach brakowało emocji, gdyż były one bardzo zacięte. Obie drużyny zameldowały się jednak do meczu finałowego po czterech szybkich zwycięstwach, co w poprzednich latach się nie zdarzało. Jest to z pewnością sygnał do wzmocnienia czołówki ekstraklasy, aby jedne i te same drużyny nie dominowały w lidze. Dla Tychów to najwyższy czas, aby skończyć prymat Cracovii w finale. Na pewno gdzieś im to ciąży, gdyż to Cracovia była górą w najważniejszych pojedynkach.

W sumie do tej pory w bezpośrednich starciach w finale to Cracovia zwyciężała pięć razy…

– Z pewnością im to siedzi w głowach mentalnie. Ale o tym kto zwycięży zadecyduje jeszcze wiele innych czynników takich jak postawa poszczególnych zawodników. Spory wpływ ma również własna hala i doping kibiców. Nie jest tajemnicą, że kibicuję drużynie z Tychów. GKS musi uwierzyć w wygraną i zrzucić z siebie to piętno przegranych meczów z Cracovią w finałach. Tyczy się to zarówno trenera, sztabu szkoleniowego i oczywiście zawodników. Wszyscy muszą uwierzyć, że są w stanie zwyciężyć i będąc pod ogromną presją sięgnąć po złoto. Po to w Tychach od wielu lat buduje się silną drużynę, inwestuje ogromne środki finansowe, by zwyciężać. Z drugiej strony mamy Cracovią, która jest mistrzem z zeszłego roku. Mamy trenera, wiedzącego jak ułożyć drużynę i znającego wartość swoich zawodników. Trenera, który mimo różnych historii zawsze jest górą i potrafi zmotywować drużynę do walki pod presją. Finał na pewno będzie ciekawy i nie skończy się na czterech meczach. Z pewnością podobnie myślą kibice. Mi marzy się nawet siódmy mecz w Tychach i zwycięstwo GKS-owi, któremu kibicuję. Oczywiście trzymam kciuki za cały polski hokej.

Jeśli chodzi o szczęśliwe serie to jednak w sezonie zasadniczym w ostatnich dwóch latach to tyszanie byli górą. Jak widać nie zawsze się to przekłada na fazę play-off?

– Dokładnie. W NHL żaden kapitan nie podnosi pucharu za zwycięstwo w sezonie zasadniczym, bo wie że może być to „przekleństwem” w play-offie. Podobnie może być i u nas, dlatego nikt nie będzie mówił, że wygraliśmy w rundzie zasadniczej większość meczów, bo to tak naprawdę nie ma znaczenie. Oczywiście ma się świadomość, że jest się zwycięską drużyną i w siedmiu spotkaniach ma się jeden mecz więcej na własnej tafli. Każda statystyka na plus jest ważna, ale niestety wszyscy będą mieć w głowach porażkę w finale z zeszłego sezonu. Trzeba jak najszybciej to wymazać z pamięci i uwierzyć w swoje możliwości, tak jak to było podczas rundy zasadniczej.

A czy możesz pokusić się o wskazanie mocnych stron w obu drużynach i powiedzieć, w których elementach dana ekipa jest mocniejsza od przeciwnika?

– Obie drużyny są na bardzo podobnym poziomie. Inaczej było, kiedy mierzyliśmy się z Sanokiem. Tam można było wskazać liderów, którzy wyróżniali się na tle innych i potrafili mocno wejść za skórę przeciwnikom. Tutaj raczej zarówno jedni, jak i drudzy grają podobny hokej. Wszyscy się dobrze znają i utrzymują przyjacielskie stosunki. Teraz należy to odłożyć na bok. Wszystko będzie mieć znaczenie – gra w defensywie, umiejętność rozgrywania przewag i oczywiście dyspozycja bramkarzy. Spory wpływ będzie miała sytuacja zdrowotna oraz tygodniowa przerwa w rozgrywkach. Nie bez znaczenia będzie też ustawienie drużyny i ewentualne zmiany w poszczególnych formacjach. 

Wspomniałeś o formie bramkarzy i grze w przewagach. To mogą być czynniki decydujące?

– Ostatnio częściej obserwowałem potyczki GKS-u niż Cracovii i widziałem ich grę w meczach z Polonią Bytom. Mieli problemy ze zdobywaniem goli w przewagach i to należy zmienić. Trzeba pokazać w tych ważnych momentach tzw. „killer instynkt”. Gra na bramkarzu, umiejętność zasłonienia mu pola widzenia to nie jest tylko czcze gadanie trenerów. To należy mieć wpojone do głowy. Patrząc na grę drużyn z NHL czy innych czołowych lig świata to tam zawodnicy nie boją się. Potrafią wytrzymać presję i stanąć przed bramkarzem w momencie gdy obrońca bierze zamach. Nie można się przestraszyć i trzeba dalej stać, mimo ryzyka. Owszem czasem można dostać krążkiem i jest to bolesne, ale albo się poświęcam dla drużyny i chcę być najlepszy w tej roli, albo się boję i jestem zmieniany na kogoś innego. 

Czyli brakuje u nas tzw. ludzi od czarnej roboty?

– Oczywiście, że każdy chce stać przy bandzie i uderzać z pierwszego krążka, a nie stać pod bramką, bo tam po prostu boli. Graczy, którzy się nie boją później się docenia, bo jest wiadome że zrobią wszystko dla drużyny i wyniku. Zawodnicy o tym wiedzą, ale gdzieś w głowie pojawia się myśl, że jak obrońca strzela to ja się ustawie bokiem, żeby czasem przypadkowo nie dostać krążkiem. Wtedy jednak bramkarze widzą i nie mają żadnych problemów z obroną. To są ważne rzeczy, które pokutują też podczas gry w reprezentacji. Dostrzegamy wtedy słabą grę w przewagach. Trzeba strzelać, zastawiać, a u nas zawodnicy stoją po bokach i liczą na to, by bezboleśnie dostać krążek i oddać strzał. Te czasy już dawno minęły, taki hokej grało się trzydzieści lat temu. 

A więc trzeba więcej pracować nad tymi elementami i wykonywać więcej tej czarnej roboty?

– Absolutnie. Jednak na pewno będą to ciekawe mecze, każdy wyjdzie z nastawieniem, że to jego drużyna będzie zwycięska. Na tym przecież buduje morale swojej drużyny trener Comarch Cracovii Rudolf Roháček: „Panowie potrafiliśmy wcześniej zdobyć mistrza, oni się nas boją. Jedziemy po swoje, gramy ostro, gramy zadziornie i odważnie”. Z drugiej strony mamy jednak Tychy: „Do tej pory byliśmy lani w najważniejszych meczach. Zróbcie wszystko, aby to fatum już nad nami nie wisiało, żeby ta pechowa statystyka już się nie powtórzyła. Pokażcie, że jesteście mężczyznami i zmieńmy to!”. Z pewnością będzie ciekawie i czeka nas mnóstwo emocji.


Źródło : http://www.hokej.net/