Arkadiusz Milik był maskotką, stał się gwiazdą.

milikKiedy ojciec nas zostawił, ja miałem 14 lat, a Arek niespełna siedem. Nie płakał, już wtedy żył piłką. Był twardy i zawsze od najmłodszych lat powtarzał: „Ja się nigdy nie poddam” – tak wspomina młodość Arkadiusza Milika (22 l.) jego starszy brat Łukasz (29 l.).

Ci, którzy gwiazdora Ajaksu Amsterdam i reprezentacji Polski znają od małego, podkreślają, że właśnie trudne dzieciństwo bez taty, spędzone na mającym nie najlepszą opinię osiedlu „N” w Tychach ukształtowało charakter piłkarza.

– Arek zawsze kolegował się i grał w piłkę ze starszymi od siebie. Nie pękał, gdy trzeba było, potrafił się obronić. Kiedy z chłopakami w swoim wieku grałem w piłkę, on siedział w piaskownicy i tylko czekał, aż któryś ze starszych musiał iść do domu. Był szczęśliwy, kiedy wskakiwał do składu za niego – śmieje się Łukasz Milik, dziś dyrektor Piłkarskiego Przedszkola Górnika Zabrze, dzięki któremu w śląskim klubie ćwiczy ponad 400 dzieci.

Arek w wielu wywiadach wspominał, że futbol uratował mu życie.

– Byłem urwisem. Zdarzały się bójki i drobne kradzieże. Nie wiem, gdzie dziś bym był, gdyby nie piłka – opowiadał.

arkadiusz-milikPrzełomowym momentem w życiu Milika było spotkanie ze Sławomirem Mogilanem, zawodnikiem i trenerem grup młodzieżowych w Rozwoju Katowice.

– Kolegowaliśmy się ze Sławkiem. Wiedział, że Arek to mój brat. Gdy jeszcze grał w Rozwoju, to zabierał ośmioletniego Arka na mecze wyjazdowe. Bajtel jechał pół Polski, do Drezdenka czy Lubina z drużyną. Zawodnicy się nim opiekowali, traktowali jak maskotkę. W przerwie wychodził na boisko i albo kopał piłkę z rezerwowymi, albo drugiemu bramkarzowi strzelał karne – wspomina Łukasz. – I któregoś dnia sześcioletni Arek poprosił Sławka, żeby go zabrał na trening do najmłodszej drużyny trampkarzy (rocznik 1991).

– Pamiętam, jak przed pierwszym meczem w Rozwoju jeździliśmy z mamą po całym Śląsku, żeby Arkowi kupić korki. Udało się znaleźć takie „wypasione”, niebieskie – śmieje się Łukasz Milik.

Starszy brat gwiazdora Ajaksu nie ma wątpliwości: – Arek miał dwóch sportowych ojców: Sławka Mogilana i Adama Nawałkę. Ja zawsze byłem przy nim, wspierałem go, ale najwięcej zawdzięcza właśnie tym dwóm osobom. Sławek traktował Arka jak syna. Brat o każdej porze mógł wpaść do niego do domu. Tak samo postawił na niego Nawałka. Arek miał trudne początki w Górniku. 17-letni chłopak nie rozumiał, dlaczego przez kilka miesięcy w lidze nie może strzelić gola. Kibice gwizdali, domagali się, żeby go zdjąć, ale Nawałka konsekwentnie na niego stawiał. Dziś Arek w najlepszy sposób odwdzięcza się swoim wychowawcom na boisku – uważa Łukasz.


Źródło : http://sport.se.pl/